Ufok
Ponieważ
moja osobista skleroza z każdym rokiem ma się coraz lepiej, przeważnie
przed wyjściem do sklepu robię sobie ściągę. Zauważyłam przy tym dziwną
prawidłowość: kiedy ściąga liczy sobie więcej pozycji, w zasadzie nie
muszę z niej korzystać; kiedy jest krótka - nie daję bez niej rady. Dziś
zakupów miałam niewiele i o ściągawce zapomniałam. Kupiłam, co miałam
kupić, ale po wyjściu coś mi się przypomniało. Uznałam, że wracać nie
będę i powędrowałam przed siebie, pamiętając, że po drodze mogę się
zaopatrzyć w swoim osiedlowym sklepiku. Już przed wejściem było dziwnie,
bo ze środka dobiegał bardzo przenikliwy i głośny niewieści głos. Ale
trudno. Wlazłam, pośpiesznie przemknęłam obok źródła nadawania i
pognałam do półek. Upragnione przeze mnie kostki mięsne Winiary były,
capnęłam jedną i stanęłam w kolejce.
Przy kasie sterczał żeński nadajnik i zapodawał ekspedientce bieżące
wiadomości familijne. Za nadajnikiem tkwił starszy pan, uporczywie
potrząsający głową,jakby miał tiki, a za nim ja. W pewnym momencie pan z
uwagą zaczął lustrować plecy rozgadanej niewiasty. Dojrzała to
ekspedientka i podejrzliwie zapytała: - A co pan się tak gapi? Pan
westchnął i oznajmił zrezygnowanym tonem: - Szukam pokrętła, żeby
przyciszyć, ale nie widzę. Oczywiście natychmiast poczułam solidarność z
nieszczęśnikiem i wyjaśniłam grzecznie: - Te modele w ogóle nie mają
regulacji dźwięku. Można najwyżej zakneblować przód, ewentualnie walnąć
czymś ciężkim w obudowę. Obie niewiasty patrzyły na nas z wyraźnym
niezrozumieniem. Pan stwierdził melancholijnie: - Boję się, że
uszkodzona obudowa spowoduje spięcie i dźwięk może się jeszcze
nasilić... Kiedy tak sobie gwarzyliśmy przyjaźnie, nadajnik zamilkł,
odsunął się nieco i kiwnął na pana, by płacił. Obsłużono nas
błyskawicznie, a kiedy, kiwnąwszy sobie na pożegnanie jak dwójka
weteranów, rozchodziliśmy się w dwie różne strony, ze sklepu dobiegło: -
Ty, to jakieś świry! Ty załapałaś, o czym oni gadali? Takie jakby
techniczne... Może to jakie ufoki?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz