czwartek, 29 sierpnia 2013

Osiedlowy meloman

Jeszcze w okresie letnim rzuciły mi się w uszy przedziwnie skoczne dźwięki dochodzące zza okna o różnych porach dnia. W pierwszej chwili pomyślałam pobłażliwie, że wydaje je z siebie jakiś radośnie usposobiony do świata pijaczyna, bo owo "la la la" pobrzmiewało dziarsko i z fantazją. Zjawisko nabrało sporej częstotliwości, a ja za każdym razem przeżywałam katusze, albowiem ani rusz nie mogłam zidentyfikować śpiewanego arcydzieła. I oto dziś cofam wszelkie kalumnie pod adresem wykonawcy - chłopina trzeźwiutki jest jak piasek na Saharze. Usłyszałam go, wracając ze sklepu i natychmiast wytrzeszczyłam oczy w kierunku głosu, by wreszcie zidentyfikować osiedlowego melomana. Los mi sprzyjał, bo zaczepił go ktoś, prosząc dowcipnie o drugą zwrotkę i nagle usłyszałam wyryczane wielkim głosem: O radości, iskro bogów, kwiecie elizejskich pól... Wbiło mnie w najbliższą zaspę. Ach, mój Boże, jakże ten śpiewak z Bożej łaski cudnie fałszował! W życiu bym nie zgadła, że to "Oda do radości". Dziś będę spała spokojnie, bo zagadka rozwiązana. Kto by przypuszczał, że w moich kraśniczanach drzemie takie umiłowanie muzyki klasycznej? Niech tam sobie fałszują. Grunt, że gust mają dobry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz