Grypa rodzinna
Grypa
szaleje w Kraśniku. Zeszłej niedzieli dorwała mojego Męża, który
właśnie zażywał relaksu po obiedzie. Nie mogłam zrozumieć, co się
dzieje, kiedy znienacka usłyszałam kłapanie zębów, a na wersalce objawił
się roztrzęsiony kłębek płci męskiej. Ponieważ mój Mąż choruje
akustycznie, dołączyły do tego efekty specjalne typu jęki i stękanie, a
kłapanie przybrało na sile. O żadnych lekach nie było mowy, bo Mąż
posiada męski hart ducha odziedziczony po przodkach i choruje
samodzielnie. Gorączkę zmierzyć pozwolił, a kiedy pokazało się prawie 40
stopni, uznał, że choroba jest poważna i przeleżał odłogiem dwa dni.
Pożywienie go nie interesowało, głównie pił. Życie obie z Dzieckiem
miałyśmy urozmaicone, bo nigdy nie było wiadomo, w którym momencie
rozlegnie się dudniący ryk zapowiadający paskudny suchy kaszel.
Sponiewierany Mąż zgodził się w końcu na sól emską i szybko poczuł ulgę.
Za to mnie rozłożyło. Nie liczyłam na cud, tylko od razu zaczęłam się
kurować, ale swoje odcierpiałam. Też mi poszło na krtań, więc rzęziłam,
skrzypiałam, charczałam, a w końcu zaniemówiłam. Od czasu do czasu
pokasływaliśmy do siebie z Mężem towarzysko, a biedne Dziecko donosiło
nam herbatę, bo my oboje ni rączką, ni nóżką. Uważajcie na siebie,
kochani. Paskudnie męcząca ta grypa. Jeśli usłyszycie gdzieś w pobliżu
podejrzany kaszel, wiejcie jak najdalej, bo ta zaraza szybko się
przenosi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz