czwartek, 29 sierpnia 2013

Klatka

Pewnie każdy z Was na własnej skórze doświadczył, jak bardzo złośliwe potrafią być martwe przedmioty. Podejrzewam, że ja mam większe doświadczenia niż reszta świata. No bo niby dlaczego otwarte okno nie wali w łeb mojego Męża, tylko mnie? Czysta złośliwość. Dlaczego, kiedy biegam po pokoju, bo się śpieszę, wyrasta mi na drodze ściana? Złośliwość jak cholera. Wszystko, co martwe, robi mi krzywdę. Dlatego dziś, przed wyjściem do sklepu, postanowiłam zawrzeć pakt o nieagresji z butami. Mam klapki, które uwielbiam, bo są wygodne. One moje uwielbienie mają w obcasie i dają mi to do zrozumienia. Grzecznie zatem poprosiłam złośliwe zarazy, żeby opanowały paskudny charakter i przestały chodzić samodzielnie. Kiedy bowiem wlokę się jak ślimak, wszystko jest OK. Ale niech tylko przyśpieszę, ta bandycka parka zrzuca mi nogę na chodnik lub inne podłoże. No, horror. A przecież pamiętam czasy, gdy latałam do pracy w wysokich szpilach! Zawarłam zatem sojusz obuwniczo-babski i wyszłam z domu. Chyba zadziałało, bo po drodze nic złego mnie nie spotkało, za to miałam wstrząsające przeżycie z gatunku egzystencjalnych. Taki "Dzień świra" na żywo. Miałam otóż ze sobą worek ze śmieciami, których należało się pozbyć. Śmietnik mam blisko, obok niego stoją dwa pojemniki na odpady do przetworzenia. Wyglądają jak dawne zaokrąglone klatki na kanarki, ale dopiero dziś to dostrzegłam i to dzięki jednostce męskiej będącej pod wpływem. Jednostka była steraną chudziną i ćwiczyła właśnie slalom po chodniku. Nagle dojrzała owe pojemniki i na jej twarzy pojawiła się zgroza. Sama się obejrzałam, bo ciekawa byłam, co nieszczęśnika tak przeraziło. W życiu bym się nie domyśliła, gdyby chłopina dramatu nie zwerbalizował. Najpierw rzucił się ku jednemu z pojemników i czule wziął go w objęcia. Potem zawył żałośnie: - Ło, Jezu! Klatki na ulicy stawiają!W domu mam klatkę i na ulicy też! I jak tu nie pić?!
Przyznam, że poczułam współczucie dla biedaka. Dzięki Bogu, że ja w domu nie mam klatki, bo musiałabym pić, a nie mogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz