czwartek, 29 sierpnia 2013

Grypa rodzinna

Grypa szaleje w Kraśniku. Zeszłej niedzieli dorwała mojego Męża, który właśnie zażywał relaksu po obiedzie. Nie mogłam zrozumieć, co się dzieje, kiedy znienacka usłyszałam kłapanie zębów, a na wersalce objawił się roztrzęsiony kłębek płci męskiej. Ponieważ mój Mąż choruje akustycznie, dołączyły do tego efekty specjalne typu jęki i stękanie, a kłapanie przybrało na sile. O żadnych lekach nie było mowy, bo Mąż posiada męski hart ducha odziedziczony po przodkach i choruje samodzielnie. Gorączkę zmierzyć pozwolił, a kiedy pokazało się prawie 40 stopni, uznał, że choroba jest poważna i przeleżał odłogiem dwa dni. Pożywienie go nie interesowało, głównie pił. Życie obie z Dzieckiem miałyśmy urozmaicone, bo nigdy nie było wiadomo, w którym momencie rozlegnie się dudniący ryk zapowiadający paskudny suchy kaszel. Sponiewierany Mąż zgodził się w końcu na sól emską i szybko poczuł ulgę. Za to mnie rozłożyło. Nie liczyłam na cud, tylko od razu zaczęłam się kurować, ale swoje odcierpiałam. Też mi poszło na krtań, więc rzęziłam, skrzypiałam, charczałam, a w końcu zaniemówiłam. Od czasu do czasu pokasływaliśmy do siebie z Mężem towarzysko, a biedne Dziecko donosiło nam herbatę, bo my oboje ni rączką, ni nóżką. Uważajcie na siebie, kochani. Paskudnie męcząca ta grypa. Jeśli usłyszycie gdzieś w pobliżu podejrzany kaszel, wiejcie jak najdalej, bo ta zaraza szybko się przenosi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz