wtorek, 27 września 2016

NELE NEUHAUS „PRZYJACIELE PO GRÓB” ***

NELE NEUHAUS „PRZYJACIELE PO GRÓB” ***
KSIĄŻKA PRZEKAZANA PRZEZ WYDAWNICTWO MEDIA RODZINA
Zdjęcie użytkownika Książka zamiast kwiatka.Ogród zoologiczny w malowniczym Kronbergu, leśna okolica z górami Taunus w tle. Gmina przygotowuje się do budowy nowej autostrady, która spowodowałaby znaczny uszczerbek w przyrodzie. Protestują ekolodzy i znaczna część mieszkańców, w szczególności inteligencka młodzież. Tymczasem pracownicy ZOO znajdują na terenie wybiegów dla zwierząt części ludzkiego ciała, a wezwana policja odkrywa porzucone nieopodal zwłoki mężczyzny, którym okazuje się znany w miasteczku obrońca przyrody. Nie będzie on jednak jedyną ofiarą. Śledztwo prowadzi oczywiście komisarz Oliver von Bodenstein oraz jego partnerka Pia Kirchhoff. Muszą oni – a wraz z nimi czytelnik – zagłębić się w skomplikowany świat biznesu i polityki, holdingów budowlanych, firm komputerowych, urzędów, całe to środowisko sprzecznych interesów, w którym o swoje „być albo nie być” walczy się na śmierć i życie. Tu nie ma niewiniątek, nawet bardzo młodzi ludzie są uwikłani po uszy. I dlatego nikt nie pozostaje poza podejrzeniami, nawet jeśli komisarz Pia Kirchhoff poczuje osobistą sympatię do przystojnego dyrektora ogrodu zoologicznego oraz do pewnego młodego chłopca…
Kim jest morderca, dlaczego zabija tak różnych ludzi? Komu do tego stopnia przeszkadzał kontrowersyjny ekolog, by brutalnie i nieodwracalnie wyeliminować go z gry? Mylne tropy, a także specyficzne tło społeczne nie ułatwiają rozwiązania zagadki. Musimy wytrwać do końca.
„Przyjaciele po grób” to kolejny świetny kryminał Nele Neuhaus (przypominam: niemieckiej pisarki o częściowo polskich korzeniach) z cyklu z sympatyczną parą detektywów, która sama w sobie potrafi dostarczyć czytelnikom bogatych wrażeń. Jak zawsze u tej autorki doskonały warsztat, świetne pióro, wnikliwość psychologiczna, a do tego niebanalna tematyka prosto z życia. W tym tomie dochodzi jeszcze umiejętnie wpleciona w fabułę problematyka wychowawcza: trafna analiza zagadnień dotyczących wychowania dzieci z zamożnych domów, w których rodzice skupiają się na zapewnieniu swoim pociechom powierzchownych luksusów materialnych, zapominając o poczuciu bezpieczeństwa czy bliskości. A taka postawa może rodzić z czasem głębokie problemy.
Powieść, od której trudno się oderwać. Mądra, wiarygodna i świetnie napisana, bez zbędnych „atrakcji” – po prostu doskonały, ambitny, uczciwy kryminał mocno podbudowany społecznie i psychologicznie. Chwilami przypomina dobry reportaż. Gwiazdki za całokształt,
Serdecznie polecam.
(Anna Klejzerowicz)

sobota, 24 września 2016

Wypiekami jesień się zaczyna u Anny Sakowicz.

Moja jesień zaczyna się mimozami…, ale zdecydowanie mimozą nie jestem i trudno mi usiedzieć w miejscu. Kończę lato wyprawą rowerową do Wdzydz Tucholskich (150 km w trzy dni), ale to nie znaczy, że rower trafi teraz do piwnicy. Póki jest jeszcze słonecznie i sucho mam w planie pedałować przed siebie. A po powrocie? Napalę w kominku, wezmę kota na kolana, książkę do ręki i będę się oddawać jesiennej melancholii z myślą, że coraz bliżej wiosna.
A co jest najlepsze na melancholię? Czekolada. Ostatnio wyszperałam fantastyczny przepis na jesienne ciasto pachnące czekoladą i czerwonym winem. Bohaterka mojej trylogii kociewskiej upiecze takie w ostatniej części („Już nie uciekam” – 03.2017 r.). Polecam wypróbować, gdy dopadnie Was jesienna melancholia. Na pewno zadziała!
Składniki:
1 i 3/4 szklanki mąki pszennej
1,5 szklanki drobnego cukru do wypieków
3/4 szklanki kakao
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
1 szklanka maślanki lub kefiru
1/2 szklanki oleju
2 duże jajka
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 szklanka wytrawnego lub półsłodkiego czerwonego wina (dobrze jest w trakcie przygotowań ciasta nalać sobie odrobinę w lampkę i pokosztować – od razu praca będzie szła lepiej)
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Do jednego naczynia przesiać mąkę, kakao, sodę, proszek, sól. Do drugiego wlać maślankę, olej, jajka, wanilię, czerwone wino i cukier. Wymieszać tylko do połączenia składników. Dodać przesiane suche składniki i znów wymieszać.
Gotowe ciasto przelać do tortownicy o średnicy ok. 23 cm (zawsze wykładam papierem).
Piec w temperaturze 180ºC przez około 45 − 50 minut. Wyjąć, wystudzić.
Smacznego.

Przepis (lekko zmodyfikowany) pochodzi ze strony mojewypieki.pl

piątek, 23 września 2016

Marty Zaborowskiej jesienna wycieczka.

Jesienna wycieczka? Proszę bardzo: Kaszuby - proponuję zoom na moje prawe oko. Jezioro Szczytno, okolice Przechlewa. Wokół ani żywego ducha, tylko co jakiś czas niebo przecinały klucze odlatujących na południe gęsi. Rozmawiały ze sobą, nawoływały się i łączyły w większe grupy. Obserwowałam je, jak się wzajemnie pilnują, żeby żadna z nich się nie zgubiła gdzieś po drodze. Na pewno trafią tam, gdzie powinny - na wszelki wypadek włączałam w komórce kompas, żeby sprawdzić, czy lecą w dobrym kierunku. Myślałam, że je przyłapię na błędzie, ale pierzaste mądrale wiedziały, co robią . Ja z kompasem, one na tak zwanego "czuja". Człowiek myśli, że jest taki łebski i wyjątkowy... kupa śmiechu. W każdym razie tkwiłam pośród dziczy, gdzie wokół tylko ryby, ptaki i szuwary. Było mi bosko; stąd mój mało rozumny uśmiech prosto z łódki. Dzięki Bogu są jeszcze takie miejsca na Ziemi. Pozdrawiam!

czwartek, 22 września 2016

Miła, jesienna Agnieszka Lis.

Agnieszka Lis
  ;-)
Lato jest cudowne i wiosna jest cudowna. 
Tylko zimy nie lubię.
Ale to jesień jest dla mnie najcudowniejsza. Najpiękniejsza jest, gdy mogę iść piaszczystą plażą nad polskim morzem. We wrześniu lub w październiku. Jestem Pomorzanką, może dlatego morze jest mi bliskie. Każde, chociaż Bałtyckie chyba najbardziej. Mieszkam jednak w centrum Polski, i tylko nocami śnię, że spaceruję po pustej plaży. Najchętniej z psem. Najchętniej kilometrami. 
Widziałam wiele plaż. Iznam różne opinie. I wiem oczywiście, że nadmorski piasek włazi wszędzie. I że czasami wiele miesięcy po powrocie wysypie się z jakiegoś zakamarka torby, albo z niedokładnie wywiniętej przed praniem kieszeni dżinsów. I oczywiście wiem, jak trudno się taki piach sprząta, jak się roznosi, i jak włazi w dywany, i jak… wszystko wiem. 
I tak piasek znad Bałtyku jest najfajniejszy. 
Dla mnie w ogóle nadbałtycka plaża jest piękna, zawsze, nawet zimą – a pisałam już przecież, że zimy nie lubię. To znaczy, jest świetna, byłaby świetna, gdyby było nieustannie dwadzieścia piec stopni na plusie. A że nie jest…
Cóż, w ogóle życie nie zawsze jest wymarzone. Jest generalnie świetne, i dobrze, że jest, ale do morza mam za daleko. Mogę jesień kontemplować na mazowieckich równinach. I robię to, najchętniej na rowerze. Niemal zawsze z rodziną. Wokół mojego domu takie cudne drzewa, topole i brzozy mają zwyczaj zapalać się jesienią. Kto tak ma? Ja mam, a nad morzem bym nie miała, więc sycę oczy takim widokiem. A czasami, zmęczeni, rodzinnie odpoczywamy ciut… jak przy tej kapliczce na przykład. To akurat okolice Kazimierza, ale też pięknie, prawda?
Wszystkim życzę cudnej, słonecznej, i zaczytanej jesieni

środa, 21 września 2016

Edyta Świętek - jesienny chlebuś.

Edyta Świętek
Nie samym pisaniem autor żyje 
Za oknami zrobiło się jesiennie. Część sezonowych przyjemności już za nami. Motocykl można wstawić do garażu, na spacery trzeba wkładać cieplejszy sweter i nawet kot snuje się po domu jakiś osowiały, wciąż szukając nowych, coraz wygodniejszych miejsc do drzemki.
A co robi pisarka, gdy nie jest zajęta: pisaniem, sprawdzaniem, poprawianiem, czytaniem i wszystkim tym, co stanowi strawę dla duszy? Przygotowuje strawę dla ciała, czyli piecze pięknie pachnący, pyszniutki chlebuś.
Dzisiaj podzielę się z Wami przepisem na bardzo łatwy w wykonaniu chleb. Pierwszą recepturę na wypiek znalazłam u starego, dobrego wujaszka Google, później znacznie ją zmodyfikowałam i dostosowałam do własnych potrzeb. Chleb upieczony według niej po prostu musi się udać!
Składniki na trzy bochenki pieczone w podłużnych formach (jak na keks) :
1200 g mąki pszennej, 200 g mąki orkiszowej, 100 g mąki razowej (razowa i orkiszowa mogą być w innych proporcjach, można np. użyć tylko razowej, albo tylko orkiszowej), 5 łyżeczek soli (takich jak do herbaty)
Mąkę mieszamy z solą - najlepiej na sucho.
90 g świeżych drożdży rozcieramy z 5 łyżkami stołowymi (do zupy) miodu oraz 8 łyżkami wody. Wlewamy to do miski z mąką i dodajemy ok 1,200 litra wody. Zagniatamy ciasto - powinno być rzadkie. Woda nie może być zbyt zimna (bo ciasto będzie pomału wyrastało) ani zbyt ciepła (bo wyrośnie za szybko i będzie dziurawe). Ciasto powinno mieć luźną konsystencję, aby łatwo było przelać je do formy. Jeżeli jest taka potrzeba, dolewamy trochę więcej wody.
Wszystko to do doprawiamy jeszcze szczyptą miłości 
Po starannym zagnieceniu ciasta trzeba zostawić je w misce na ok. godzinę, aby wyrosło, a następnie zagnieść jeszcze raz i przelać do formy wyłożonej papierem do pieczenia.
Po przelaniu ciasta do foremek trzeba odczekać jeszcze trochę, aż ponownie wyrośnie. Można posypać je po wierzchu słonecznikiem albo czymś innym. Kiedy ciasto urośnie mniej więcej na 1 cm przed górną krawędzią blachy, wkładamy je do rozgrzanego piekarnika i przez 10 minut pieczemy w temp. 230 stopni - górna i dolna grzałka, poziom niższy niż środkowy. Po dziesięciu minutach obniżamy temperaturę do 210 stopni i pieczemy przez następne 30 minut. później trzeba wyjąć ciasto z formy i dopiekać jeszcze przez 10 do 15 minut tylko na dolnej grzałce.
Chleb jest dobrze upieczony wtedy, gdy postukany od spodu wydaje głuchy odgłos.
To naprawdę bardzo łatwe!
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego wypieku.

wtorek, 20 września 2016

Starzeję się.

Starzeję się. Po czym to poznaję? Po tym, że coraz częściej zawodzi mnie ćwiczona latami cierpliwość. Zawsze drażniła mnie GŁUPOTA i jej ulubiona siostra BEZMYŚLNOŚĆ, ale ostatnio jakby bardziej. Dziś popołudniu wracałam ze sklepu, targając w jednej łapie trzy kilo ziemniaków, zaś w drugiej nieco tylko wagowo lżejsze zakupy. Słoneczko grzało jak cholera, siaty ciągnęły kurdupla - zgodnie z prawemgrawitacji - ku ziemi, więc marzyłam jedynie, by jak najszybciej znaleźć się w domowych pieleszach. Daleko nie miałam, jednakowoż nie przewidziałam, że trafię na żywą barykadę. Tworzyły ją dwie kobity, po których widać było mocno nabity licznik wiekowy, mające przy tym spore gabaryty. Tkwiły, jak zakorzenione, pomiędzy ścianą małego pawilonu a żywopłotem. Chodniczek w tym miejscu wąski, bez balastu jakoś może bym się wcisnęła. Gdyby zakotwiczyły troszkę dalej, przelazłabym i z siatami, ale obie opcje, niestety, nie wchodziły w grę. Od razu się zjeżyłam, ale ćwiczona przez lata kultura wygrała.
- Przepraszam, chciałam przejść - zapodałam grzeczny komunikat.
Przerwałam chyba nadawanie w najciekawszym momencie, bo jedna się oburzyła:
- A musi pani tędy?
Nie, no jasne, że nie muszę. Wcisnę sobie jakiś prztyk i przelecę nad nimi. Albo zlezę na ruchliwą w tej chwili uliczkę, żeby babom nie przeszkadzać w plotach. Oko mi poleciało na okoliczne, dostępne bez wysiłku miejsca do uprawiania gadania chodnikowego, poczułam ciężar dźwiganych siat i pracowitość kraśnickiego słonka i zawrzało we mnie.
- A panie muszą tu? - wysyczałam jak najwredniejsza żmija świata. - Tam z tyłu za pawilonem jest parking. Na jednym z miejsc namalowano taki biały wózek. Proponuję, żeby tam panie się przeniosły i nie tarasowały przejścia.
- Ale to jest miejsce dla zmotoryzowanych inwalidów - błysnęła wiedzą druga i łypnęła na mnie z politowaniem.
- Nie szkodzi! - warknęłam, powstrzymując się z wysiłkiem, by nie upuścić którejś z nich na usandałkowane odnóża trzech kilogramów ziemniaków. - Przyjmijmy, że to jest miejsce dla inwalidów. A ponieważ panie nie używają trybu myślenia, więc w pełni się kwalifikują jako inwalidki umysłowe.
Chyba miałam mord w oczach, bo jakoś pośpiesznie odeszły. Cholera, jeśli moja osobista cierpliwość będzie się co roku bardziej kurczyć, w końcu stanę się niebezpieczna dla otoczenia :(

Jesienna Anna - Anna Klejzerowicz

Zdjęcia ogrodu moje własne, montaż ze mną w barwach jesieni: W.A. Dylewski.

Przyroda jest mądra, wie co robi. Wszystkie pory roku mają swój własny, niepowtarzalny urok, a piękno jesieni tkwi przede wszystkim w kolorze. Mój ogród w jesiennych barwach nabiera malarskiego charakteru, a do tego tchnie tą szczególną, nieco mglistą jesienną melancholią. Oczywiście kolor to nie wszystko, do niego dochodzą jeszcze zapachy: dymu z kominów i ognisk, grzybów, suchych liści, wrzosów i mchów. Oraz dźwięki - na przykład nawoływania odlatujących do ciepłych krajów żurawi czy dzikich gęsi. W tym czasie najlepiej czytać (oraz pisać) książki, pstrykać zdjęcia i szykować się do przetrwania zimy. Zatrzymać w sobie ogniste ciepło jesiennego kolorytu. A ja się w nim akurat całkiem dobrze czuję. 

poniedziałek, 19 września 2016

IWONA BANACH: "MASKI ZŁA" ***

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Kursa.
IWONA BANACH: "MASKI ZŁA" ***
KSIĄŻKA PRZEKAZANA PRZEZ WYD. SZARA GODZINA
POD PATRONATEM MEDIALNYM KZK
Przeczytałam "Maski zła" i jestem w szoku. To Iwona Banach, którą cenię najbardziej. Znalazłam w tej książce echa "Chwasta", ale gdzieś pomiędzy nimi pobłyskuje również specyficzne, ironiczne poczucie humoru autorki. Oto małe miasteczko, jakich w Polsce wiele. Kiedy zostają zamordowane trzy stare kobiety, w Zawiszynie zaczyna wrzeć. Wreszcie coś się dzieje. Coś, co niepokoi jednych, a innych napawa nadzieją na wyrwanie się z tej małomiasteczkowej zbiorowości. Jakie tajemnice próbują wykreślić z pamięci mieszkańcy? Czy zbrodnie mają coś wspólnego z zagadkowym instytutem, o którym nikt nie chce mówić? Ta książka to, do bólu polski, thriller psychologiczny. I, choć okraszony gdzieniegdzie szczyptą humoru, absolutnie nie ujmuje mu to grozy. Maski nosi każdy z nas - czasami chronią, czasami zakrywają blizny, a często ludzką podłość. Iwona Banach pokazuje jednak coś więcej. Pokazuje, jak rodzi się ZŁO, jak się rozlewa, jak infekuje otoczenie tych, którzy je w sobie noszą. Polska patologia to temat-rzeka, zwykle paskudny, często obrzydliwy. To jest thriller sam w sobie. Nigdy nie pomyślałabym, że można go wykorzystać, by napisać książkę tak świeżą i oryginalną. Tymczasem „Maski zła” czyta się płynnie, a już niesamowicie dopracowane psychologicznie postacie tkwiące w Katarzynie to majstersztyk. W trakcie lektury całkowicie zatarły mi się granice pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Uwierzyłam autorce. Uwierzyłam do tego stopnia, że przestało mnie interesować, kto jest mordercą. Chciałam już tylko, by umęczone osobowości Katarzyny odnalazły wreszcie spokój. „Maski zła” to książka o nas wszystkich. Bo nasze pozwolenie na ZŁO to też ZŁO. Polecam serdecznie i życzę wielu przemyśleń po lekturze.
(M.J.Kursa)

piątek, 16 września 2016

Czat z Pawłem Goźlińskim

Zdjęcie użytkownika Książka zamiast kwiatka.
9 września o godz. 21. czat, jakiego jeszcze nie było. Na KzK PAWEŁ GOŹLIŃSKI. Będzie się działo i może dowiecie się czegoś o tajemniczym ADAMIE FORMANIE, autorze bestsellerowej powieści "Sługi Boże". Zapraszamy.
Paweł Goźliński (ur. 1971) redaktor naczelny "Książek. Magazynu do czytania" i Wydawnictwa Agora. Współzałożyciel (razem z Mariuszem Szczygłem i Wojciechem Tochmanem) Instytutu Reportażu oraz Polskiej Szkoły Reportażu. Były szef "Dużego Formatu", reporterskiego magazynu "Gazety Wyborczej". W radiu TokFM prowadził audycję "Książki. Magazyn do słuchania". Studiował w Warszawie na Akademii Teatralnej, Uniwersytecie Warszawskim, w Szkole Wajdy oraz Szkole Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, gdzie obronił doktorat pisany pod opieką prof. Marii Janion.
W 2005 roku ukazała się jego eseistyczna książka Bóg Aktor. Romantyczny teatr świata o dramaturgii mistycznej Juliusza Słowackiego. W 2010 roku opublikował powieść kryminalną Jul, rozgrywającą się w 1845 roku wśród polskich emigrantów w Paryżu (wydanie francuskie w 2012 roku). Jesienią 2015 ukazały się jego współczesne Dziady, o których Olga Tokarczuk napisała, że są najbardziej zakręconym kryminałem, jaki kiedykolwiek czytała. Ostatnio wraz z Jerzym B. Wójcikiem przygotował antologię NieObcy. 21 opowieści żeby się nie bać, z której cały dochód przeznaczony został na pomoc uchodźcom. Kurator projektu "Gazeta Pisarzy".
Komentarze
Książka zamiast kwiatka
Napisz komentarz…
Książka zamiast kwiatka UWAGA - KONIEC CZATU NA ŻYWO! Przypominamy, że pytania można będzie zadawać jeszcze przez tydzień. Dziękujemy Autorowi oraz Czytelnikom. Dobranoc wszystkim
Lubię to!Odpowiedz6Skomentowane przez użytkownika Grażyna Strumiłowska9 wrzesień o 22:00
Iza Wyszomirska Również dziękuję, dobranoc 
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Książka zamiast kwiatka WITAMY NA CZACIE WSPANIAŁEGO AUTORA, CZYTELNIKÓW ZAPRASZAMY DO ZADAWANIA PYTAŃ. Życzymy miłego wieczoru 
Lubię to!Odpowiedz5Skomentowane przez użytkownika Anna Klejzerowicz9 wrzesień o 20:59
Paweł Goźliński Oprócz obolałego z powodu kontuzji nadgarstka, wieczór rzeczywiście miły, dziękuję;-)
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Iwona Banach Dobry wieczór. Ponieważ jestem zakochana w reportażu, to mam pytanie, może niezbyt rozsądne, Sczygieł i Tochman, obaj sa genialni, a kto jeszcze? Czy istnieje w Polsce ktos na miarę Terzaniego, albo Kapuścińskiego, czy to już pieśń przeszłości?
Paweł Goźliński Na razie proszę śledzić - a to są tylko przykłady - Katarzynę Boni, Mirka Wlekłego, Marcina Kąckiego, Marcina Wójcika...
Iwona Banach Paweł Goźliński Czytam w tej chwili Warsztaty umierania i jestem porażona! Genialna!
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Iwona Banach To też cytat: "Apelowałbym więc do polskich wydawców, żeby inwestowali w polskie tytuły. Oczywiście łatwiej jest nie męczyć się z redakcją książki i promocją autora, który jeszcze nie ma pozycji na polskim rynku, tylko wziąć kogoś z listy bestsellerów. W ten sposób znika jednak miejsce dla polskich autorów" a co z selfem? Jak pan podchodzi do tego zjawiska, w końcu oni "propagują" jednak rodzimych autorów....
Paweł Goźliński Jednak uparcie wierzę w konieczność pracy autora i redaktora. Self to samotność autora, niedobra dla książki
Iwona Banach Miałam na myśli nie "klasyczny" self, ale wydawnictwa z tak zwanym współfinansowaniem, gdzie o redaktorze raczej nie słyszano 
Paweł Goźliński To jednak coś bliskiego - jak dla mnie - wydawniczej patologii i pasożytowaniu na autorze
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Anna Klejzerowicz Nie będę udawać, że nie wiem, że ma Pan swój udział w pisaniu "Sług bożych", bo przeczytałam o tym na skrzydełku okładki. Jak po „Dziadach” pisało się Panu „Sługi boże”? To zupełnie inny rodzaj literatury, choć w warstwie treści porusza się Pan/Panowie po zbliżonych rewirach. Było łatwiej? Przyjemniej? Mniej wyczerpująco? Czy wręcz odwrotnie?
Paweł Goźliński Dziwnie. Po pierwsze to była adaptacja scenariusza, praca nad cudzą historią. Po drugie 4 autorów to poczwórna dawka sporów i awantur;-)
Anna Klejzerowicz To prawda, wyobrażam sobie 
Anna Klejzerowicz Najpierw powstał pomysł na film czy na powieść? Czy od początku była taka dwutorowa koncepcja?
Anna Żdanuk Czy pseudonim Adama Formana to tylko efekt, jak to określę "pragmatycznego podejścia" (wymogi rynkowe, itp.)? Przyznam, że mnie zawsze nurtują powody, dla których autorzy używają pseudonimów (nawet, jeśli okazują się bardzo prozaiczne).
Paweł Goźliński Cztery nazwiska na okładce to byłaby przesada - sąd pomysł na For-mana. Najpierw był scenariusz
Anna Żdanuk Wszystko jasne  Przyznam, że dziś czytelnicy przyzwyczajają się do antologii i pisarskich duetów.
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Małgorzata Kursa Jest Pan jedynym znanym mi autorem, który do gatunku - z założenia jednak mającego stanowić rozrywkę umysłową - wplata klasykę polskiej literatury i wychodzi z tego coś niesamowitego. Skąd w ogóle ten pomysł?
Paweł Goźliński Jeśli przez lata redaguje się reporterów (tak tak, to autorów się redaguje, teksty przy okazji;-), trudno się nie zarazić
Małgorzata Kursa Ale u Pana ta "choroba" świetnie się przyjęła Zwróciłam uwagę na niesamowitą płynność i plastykę języka. W te książki się wchodzi.
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Iwona Banach Mówi pan: "To jest trochę chora sytuacja: żeby być zawodowym pisarzem, trzeba wypuszczać jedną książkę rocznie." Ten przymus troche jakby obniża poziom, a jak wydaje się sześć?
Paweł Goźliński Jezza, żartuje Pani, prawda? Chyba, że ktoś ma zapełnione szuflady
Iwona Banach No w sumie nie myślałam o szufladach, ale zawsze możemy mieć nadzieję 
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Anna Klejzerowicz Ja jeszcze wrócę do "Dziadów". Czy pisarze, których „zaangażował” Pan w roli postaci literackich, wiedzieli, że staną się... hmm... ofiarami?
Paweł Goźliński NIektórym, przy okazji wspominałem, ale nie była to reguła. Bezbłędnie na książkę zareagował prof. Mikołejko. Napisał, że jest zaszczycony
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Grażyna Strumiłowska Panie Pawle. Przez wiele dni internet huczał od domysłów kto jest autorem :Sług Bożych". zresztą jednej z najlepszych książek jakie ostatnio czytałam. Czy powie Pan, jaki był Pana udział w powstawaniu tej powieści?
Iwona Banach W jednym z wywiadów w odniesieniu do blogerów mówi pan o "celebrytozie", czy dotyczy to tylko blogerów jako takich, czy także i blogów recenzenckich i jak je pan dzieli, bo jednak chyba trzeba?
Paweł Goźliński W ogóle nie chodziło mi o blogerów książkowych, ale o różne modowokucharskie blogowe zjawiska przekładane do książek. Niedawno Press zaprosił mnie do pracy nad ich rankingiem blogów książkowych - to było dobre, budujące doświadczenie
Anna Klejzerowicz I dalej w kwestii „Dziadów”. To mix gatunkowy, znajdziemy tu i kryminał, i fantastykę, elementy horroru, mistykę, symbolizm, heroizm, „romantyzm”, groteskę… No i przede wszystkim ogromną erudycję, za którą wielki szacun. Skąd pomysł na taką właśnie formę literacką? Jakie wielkie dzieła literatury światowej za tym stoją (jeśli stoją), pomijając „Dziady” Mickiewicza, oczywiście?
Paweł Goźliński Jezza, tu powinna litania nastąpić ksiąg z wyższych i niższych półek ale oczywiście najważniejsza obok 'Dziadów" właściwych była "Boska komedia". A z tym wielogatunkowym szałem - to kiedy pisałem wydawałem się sobie dość powściągliwy;-)
Anna Klejzerowicz Nooo... to czekam, kiedy Pan zaszaleje 
Paweł Goźliński Wręcz przeciwnie, postanowiłem się uspokoić
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Małgorzata Kursa Nie mogę uwierzyć, że "Sługi Boże" były pisane przez kilka osób. Tekst jest tak spójny, tak jednolity językowo, nie widać "szwów". Dziękuję za tę książkę. Dała mi materiał do przemyśleń na kilka wieczorów. Mimo że kryminał 
Paweł Goźliński Dziękujemy, to wielka pochwała
Małgorzata Kursa A dla czytelników wielka przyjemność 
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Małgorzata Kursa Pana książki są jedyne w swoim rodzaju - trudno mi powiedzieć, co w nich bardziej fascynuje: wątki kryminalne czy to, co Pan przemyca pomiędzy nimi. A najbardziej bolesne jest to, że pokazuje Pan to nasze polskie piekiełko, które wrze właściwie od wieków, tak prawdziwie. Myśli Pan, że czytelnik łatwiej przyswoi te prawdy podane w konwencji kryminału?
Paweł Goźliński Mam nadzieję, choć chyba nie należy oczekiwać od kryminału, że stanie się nardzędziem jakiejkolwiek edukacji. Zresztą tp by zabiło kryminał
Małgorzata Kursa A jednak w Pana przypadku to zdaje egzamin Kwestia umiejętności 
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Iwona Banach Dziady wyszły jakiś czas temu, wiele się zmieniło i można powiedzieć, że został pan w tym momencie niestety "wieszczem", czy nie obawia sie pan tego?
Paweł Goźliński Te niby "wieszcze" fragmenty pisałem w okolicach 2012 roku, wtedy wydawały mi się po prostu wariackimi pomysłami. Po ukazaniu się książki trochę zacząłem się niepokoić. Teraz oczywiście rzeczywistość przerasta "Dziady"
Anna Klejzerowicz Panie Pawle, w nawiązaniu do „Dziadów”: no więc dziady czy halloween? Zaduszki, Wszystkich Świętych? Proszę, tylko to jedno (ostanie) święto wolno i należy pisać z wielkiej litery, poprzednie nie Dlaczego u nas wszystko musi ze sobą walczyć, wszyst...Zobacz więcej
Paweł Goźliński Mam nadzieję, bo tylko nadzieję mieć mogę, że to przejściowy stan, postromantyczne jakieś przesilenie, które się skończy nowym odczytaniem i "wykorzystanuem" naszej tradycji. "Dziady" - te Mickiewicza i te rytualne nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa!
Anna Klejzerowicz Dziękuję, oby 
Iwona Banach Mówi pan:" U nas dzieli się literaturę na dwa światy - wysoką i niską. Fatalny podział, bardzo źle działa, bo znowu utrzymujemy podział: „czitaci, nieczitaci”, „głupi, mądrzy” - dualizm, który w gruncie rzeczy sprzyja wykluczaniu", a ta osławiona "literatura dla kucharek"?
Paweł Goźliński Kucharki to często osoby o wyrobionych literacko gustach. Sam jestem taką kucharką;-) A serio: precz z podziałami!
Iza Wyszomirska Sięgam po literaturę zarówno tę wysoką, jak i niską. Wszystko zależy od tego na co mam ochotę. I osobiście nie lubię aż takiego rozgraniczania. Ale myślę że najważniejsze jest to, żeby w ogóle czytać 
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Anna Klejzerowicz Jako portal prozwierzęcy MUSIMY zadać i takie pytanie: ma Pan sierściuchy?
Paweł Goźliński Tunia - porzucona w lesie matka piątki szczeniąt, wiecznie głodna głasków
Anna Klejzerowicz Pozdrawiamy Tunię 
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Iwona Banach Jeszcze jeden cytat: "Książka nie jest produktem tanim, to wiemy. Dlatego warto inwestować w biblioteki" - co pan sadzi o płaceniu autorom i tłumaczom od "wypożyczeń"? Powinni sie z tego cieszyć? Oddawać bibliotekom? Zrezygnować?
Paweł Goźliński Przynajmniej część tej kasy zamiast do autorów powina zasilać budżet w rodzaju PISF-u i finansować powstawanie interesujących, nowych książek
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Anna Klejzerowicz Moje ostatnie pytanie, bo odpowiedzi się trochę boję. Polskość, tożsamość narodowa. Niestety, często idą w parze z nienawiścią, teoriami spiskowymi, urojeniami. Idąc tą drogą, łatwo przekroczyć granicę, za którą jest już tylko ciemna noc. Czy jako społeczeństwo nie zbliżamy się powoli do tej granicy? Czy czuje się Pan trochę współczesną Kasandrą?
Paweł Goźliński Nie trzeba być Kasandrą, żeby dostrzec, jak nam brunatnieje krajobraz za oknem. A jak ktoś nie chce widzieć, zawsze polecam "W ogrodzie bestii" Erika Larsona
Anna Klejzerowicz Niestety, przykre to, ale też to dostrzegam.
Paweł Goźliński Ale Larsona i tak polecjam:-)
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Jola Domagała Dobry wieczór. W tym roku do nagrody Nike nominowano wiele reportaży. Jak Pan sądzi, jaka jest tego przyczyna i czy według Pana któryś z nich ma szansę na wygraną?
Paweł Goźliński Zwykle jest tak, że reportaże rywalizują z powieściami - proszę zauważyć, że w tym roku bardzo niewiele powieści było nominowanych. Czy choć jedna będzie w finale? Tak, mam swojego faworyta, jest on dość oczywisty, wystarczy spojrzeć na to, kto redagował "1945"
Iza Wyszomirska Reporter i reportażysta - w tekstach, zwłaszcza w swobodnych wypowiedziach potocznych często mylone są ze sobą słowa te podobne formalnie, ale mające odmienne znaczenia. Czy często się Pan z tym spotyka?
Paweł Goźliński Tak, ale nie przeszkadza mi to szczególnie
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Iza Wyszomirska Dobry wieczór Panie Pawle  Kogo z reportażystów ceni Pan najbardziej i dlaczego?
Paweł Goźliński Nie dość, że jestem ich kolegą, redaktorem, to jeszcze wydawcą wielu z nich, więc nie wypada mi budować listy ulubieńców. Kocham tę bandę w całości
Iza Wyszomirska Dyplomatycznie 
Grażyna Grzesiak A banda kocha Pana jak mniemam
Paweł Goźliński A to zależy od pory roku;-)
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Anna Żdanuk Dobry wieczór, słyszałam ostatnio radiową zapowiedź filmu "Sługi boże", wraz z informacją, że powstał na podstawie wspaniałej książki. Nie muszę dodawać, że zarys fabuły jest znakomity. Zastanawia mnie fakt, że premiera kryminału praktycznie zbiega się z datą premiery filmu. Skąd taki zabieg? Zazwyczaj spotykamy się z sytuacją, że przy okazji ekranizacji powieści książka "otrzymuje drugie życie"..
Paweł Goźliński Tu akurat książka i film powstawały równolegle - punktem wyjścia był scenariusz Mariusza Gawrysia i Adama Strzębosza
Jola Domagała Podczas wrocławskiego zlotu DKKów Wojciech Jagielski postawił tezę, że świat jest wystarczająco ciekawy, by o nim pisać i że nie ma potrzeby zmyślać. Sądzi Pan, że fabuła jest w jakimś sensie przeżytkiem?
Paweł Goźliński Eeee, Wojtek wyostrzył, choć akurat zabieram się za powieść biograficzną.
Jola Domagała Ja też nie wyobrażam sobie samej literatury faktu na swojej półce, chociaż uwielbiam. Jednak fabuła to odlot. Nie umiałabym zrezygnować z powieści... 
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Grażyna Grzesiak Co Pana tak ciagnie do reportazy? Wydaje mi sie, ze to trudna sztuka.
Paweł Goźliński Tak już się złożyło, że jak tylko zacząłem pracę w Gazecie, zostałem wepchnięty w ramiona Małgorzaty Szejnert, która uczyła mnie pracy z reportażem i reporterami.
Grażyna Grzesiak I wbil sie Pan w repotraz pazurami. 
Pamieta Pan pierwsze dziecie, ktore wyszlo spod Pana piora?
Paweł Goźliński hm, chyba reportaż Piotrka Lipińskiego o generale Berlingu to była moja pierwsza redakcyjna robótka. Mój pierwszy reportaż nosił tytuł Teatr cudów w powiatowym mieście Puławy
Anna Żdanuk To może zdradzi nam Pan, czy ma Pan teraz na uwadze temat, który jest ważny/interesujący/wymaga podjęcia?
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Anna Klejzerowicz Co Pan sądzi o pojęciu patriotyzmu, lansowanym obecnie w Polsce?
Paweł Goźliński Patriotyzm, jeśli musi być lansowany, podszyty jest kompleksami, jest sposobem, mykiem, na przykrycie słabości pozorami mocy. To słaby model patriotyzmu
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Grażyna Grzesiak Wielki szacun dla Pana akcji.
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…
Grażyna Strumiłowska Znalazłam Pana wypowiedź, którą pozwolę sobie zacytować. "W Stanach podstawą kursów kreatywnego pisania jest wiedza. Ludzie, którzy aspirują do miana pisarzy w większości są niebywale oczytani. Jeśli w Polsce słucham nauczyciela pisania, który mówi do ...Zobacz więcej
Iwona Banach O ja też o to zapytam! To mnie fascynuje na naszym rynku, te szkoły pisania, poradniki pisane przez osoby, które nigdy niczego nie wydały, czy to rozsądne?
Paweł Goźliński To są zagadki również dla mnie. Ja mogę tylko starać się jak najlepiej wykonywać swoją redaktorską i autorską robotę
Książka zamiast kwiatka
Napisz odpowiedź…