Siedemnaste Targi Książki w Krakowie to jednocześnie moje pierwsze Targi. Ponieważ nigdy nie byłam na jakichkolwiek targach książki nastawiłam się na dzień pełen niespodzianek. Było ich kilka. Ale od początku: nie przepadam za bardzo rannym wstawaniem, ale dzisiaj już o szóstej byłam na nogach. Śniadanie, sprawdzanie wiadomości, ostatnie głaśnięcia fryzury i byłam gotowa. Bus o 7.50 wystartował z opóźnieniem, ale potem nadrobił i szczęśliwie obyło się bez korków. Kraków przywitał mnie ładną pogodą i pełna optymizmu wyruszyłam w kierunku terenów targowych. Ponieważ przeoczyłam przystanek na którym koniecznie powinnam była wysiąść (zagadałam się z koleżanką, którą widuję rzadko i krótko) postanowiłam dotrzeć do celu pieszo. Lubię chodzić, miałam wygodne buty, świetny nastrój, mapkę z Zumi i nawet długo szłam w dobrym kierunku. Ale potem zachciało mi się zapytać przechodnia przypadkowego czy dobrze idę. Zasiał wątpliwość, drugi i trzeci pytani wprowadzili zamęt, w związku z czym udałam się na poszukiwanie postoju taksówek. Znalazłam, dopadłam i wsiadłam. I okazało się, że dobrze szłam, tyle że to jednak jest dalej niż przypuszczałam. Przemiły taksówkarz skasował mnie na 16 złotych, życzył miłego dnia i wypuścił przy stacji benzynowej. Dyskretnie przedarłam się między krzaczkami oddzielającymi stację od chodnika i już wchodziłam na teren. A tam uświadomiłam sobie, że przecież nie mam biletu wstępu. Okazało się, że wszystko w rękach pani Iwony opiekującej się autorami i doprowadzającej ich na miejsce. Dzień nadal był piękny a teren przed budynkiem roił się od młodzieży szkolnej i chyba nawet przedszkolnej. Całe autobusy dzieci przybyły na spotkania ze swoimi ulubionymi autorami. Kupić książkę, dostać autograf i oczywiście jakiś drobny prezent. Nie wiem czym charakteryzują się magnetyczne zakładki, ale mnóstwo dzieci o nie pytało. Było przemiło, wprawdzie nikt się specjalnie o moje książki nie dobijał, ale czas spędziłam bardzo pożytecznie rozmawiając z sympatyczną obsługą stoiska Polskich Księgarni, Martą, która przyjechała specjalnie do mnie i Ewą Bauer, która spotkania wprawdzie dzisiaj nie miała, ale przyszła mnie odwiedzić :) Czasem ktoś o coś zapytał, był duży ruch, siedziałam naprzeciwko stoiska Skrzata, więc też i dzieci było dokoła mnóstwo. Po godzinie sama ruszyłam na rozpoznanie. Niestety od młodości cechuję się brakiem orientacji w terenie, o refleksie nie mówiąc. Spotkałam po drodze sporo osób, niektórzy z plakietkami "Autor" wpiętymi w przeróżne klapy, niestety nikogo bardzo sławnego nie rozpoznałam, ale ja bym położyła nacisk na "nie rozpoznałam". Pobłądziłam trochę, zakupiłam "Początki kolei żelaznej w Krakowie", przyda się zawarta w niej wiedza przy pisaniu następnej książki, kupiłam też "Kraków w czasie I wojny światowej", bardzo ciekawa publikacja, i wyszłam na powietrze.
A na zewnątrz skusiły mnie sterty książek o cenach mocno obniżonych i w końcu mam Stiega Larssona "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet".
Dla mnie Targi Książki w Krakowie okazały się bardzo miłą imprezą. Kto jeszcze nie dotarł niech się szykuje, sobota i niedziela to dni największych atrakcji. Ulubieni pisarze, wymarzone autografy, a i jeszcze jedno: większość książek jest o 30% tańsza. Warto skorzystać i kupić tę wymarzoną, tak jak ja kupiłam..
Ja z Ewą Bauer |
A tutaj z Martą |