niedziela, 22 września 2013

Pięć pytań do pisarza - Renata Kosin




1. Najważniejsze spotkanie z drugim człowiekiem.


Nie będę oryginalna. Najważniejsze dla mnie było spotkanie z pewnym człowiekiem, dzięki któremu mam dwóch nowych równie wspaniałych, młodych ludzi i dowód, że szczęście można mnożyć i dzielić.


2. Książka, do której wracasz.


Wiersze Tuwima - ulubione w dzieciństwie. Już dwa razy miałam okazję czytać je na nowo i mam wielką nadzieję, że kolejne okazje jeszcze kiedyś nadejdą.


3. Twoje miejsce na ziemi.


Mój dom. Tu, teraz i gdziekolwiek będzie w przyszłości, zawsze (wraz z nieodłączną zawartością) będzie dla mnie najważniejszym miejscem na ziemi.


4. Twoje największe marzenie.


Nie mogę powiedzieć, bo podobno wyjawione marzenia nigdy się nie spełniają.


5. Zwierzę, które odegrało najważniejszą rolę w Twoim życiu.


Wybór trudny, bo zwierzęta towarzyszyły mi całe moje życie. Różne, najczęściej jednak psy. Teraz też mam jednego, jednak myślę, że mi wybaczy, jeśli nie o nim napiszę. Napiszę o Barrym, który był moim psem gdy miałam lat jakieś "naście". Odebrany swojemu pierwszemu panu, który chciał się go "pozbyć" (nie będę pisać, w jaki sposób), ponieważ pies go zaatakował i dotkliwie pogryzł. Wiem, sporo ryzykowałam podejmując się opieki nad agresywnym psem, nie umiem dziś wyjaśnić, dlaczego się nie bałam. Popatrzyłam na Barrego i po prostu przypięłam mu smycz. Jakiś czas potem wydarzył się przykry incydent - wstyd się przyznać - z mojej wyłącznie winy. Całkiem niechcący przydepnęłam Bogu ducha winnemu psu ogon. Naprawdę mocno, obcasem. Barry odwrócił się natychmiast z wyszczerzonymi kłami, a kiedy zobaczył, kto jest sprawcą jego bólu, skulił uszy jakby się straszliwie zawstydził, a ja w tym momencie uwierzyłam, że Barry jest naprawdę MOIM psem. Dał mi na to dowód. Niestety, kilka lat potem zaginął. Po prostu zniknął z podwórka, być może ktoś go zabrał (był bardzo ładnym psem w typie biszkoptowego labradora). Kiedy już skończyłam płakać, Barry ku mojej radości nagle wrócił, i to nie byłoby aż tak zaskakujące, gdyby nie fakt, że to się stało po dwóch latach. Dwa lata po zniknięciu, kiedy już dawno przestałam czekać, Barry wrócił, żeby mnie nauczyć nie tylko tego, że każdy zasługuje na drugą szansę i kredyt zaufania, ale też, że nigdy nie należy tracić nadziei i przestawać czekać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz