czwartek, 19 września 2013

Pięć pytań do pisarza - Piotr Olszówka


1. Najważniejsze spotkanie z drugim człowiekiem.

Ciągle z kimś się spotykam i właściwie to szukam kontaktów z różnymi ludźmi... a że jestem facetem aroganckim i denerwującym, to wielu ludzi przede mną ucieka. Może kiedyś powinienem zrobić listę ludzi, którzy mieli mnie już dość. W tej wielkiej liczbie rozmów i spotkań każde ma znaczenie, każde mnie jakoś zmienia... ale gdybym miał powiedzieć, które niosło zmiany rewolucyjne, to byłoby to spotkanie z Ilonką na obozie turystycznym, kiedy miałem 17 lat. To spotkanie wciąż trwa, bo się pobraliśmy. I oby trwało.

2. Książka, do której wracasz.

Trudne pytanie. Ja każdą książkę czytam trzy razy, chyba, że uznam, że ona w ogóle nie zasługuje na czytanie. Wtedy tylko raz... dlatego musze bardzo starannie wybierać te ksiązki, które w ogóle czytam. Ale jest trochę takich książek, do których wracam regularnie. To "Lonesome Dove" Larry'ego McMurtry, "Pan Tadeusz", "Świat według Garpa", "Wyspy na Golfstromie" Hemingwaya, wiele książek dawnych epok, takich jak "Szahname" czy liczne zbiory baśni różnych kultur... i cała masa innych. Nie jestem człowiekiem jednej Księgi, więc buduję sobie w domu biblioteczkę.

3. Twoje miejsce na ziemi.

Mój dom, który obecnie staram się przebudować, dolina Dłubni, Góry Stołowe, kilka zakątków w Górach Świętokrzyskich.

4. Twoje największe marzenie.

Jest parę takich, o których nie zamierzam opowiadać. Te, o których mogę mówić - nie są aż takie "największe". Jest też kilka takich, o których wiem, że już się nie spełnią, bo minął czas, kiedy mogły. Na pewno chcialbym mieć znowu organizm o wydolności nastolatka. Chciałbym też wreszcie skończyć rozmaite czynności przygotowawcze i wziąć się ostro za pisanie i malowanie. Życie niestety mija... więc może chciałbym mieć więcej czasu na wszystko? A przynajmniej pewność, że tego czasu nie zmarnuję.

5. Zwierzę, które odegrało najważniejszą rolę w Twoim życiu.

Ważnych zwierzaków w moim życiu było kilka, ale jak do tej pory najważniejszy był Farel - czarne kocisko z wybujałym ego, które przez osiemnaście lat przeszkadzało mi w pracy przywracając właściwą ocenę rzeczywistości. Farel jest już za Tęczowym Mostem, raczej na mnie nie patrzy stamtąd... bo ma z pewnością lepsze zajęcia. Był kotem bardzo emocjonalnym a przy tym bardzo zaangażował się w życie z nami... i wkładał w te relację mnóstwo własnej kociej pomysłowości.

1 komentarz: