wtorek, 27 sierpnia 2013

JAN GRZEGORCZYK "JEZUS Z JUDENFELDU"


Tego autora właściwie nie trzeba rekomendować. Bardzo mnie cieszy, że Jan Grzegorczyk postanowił powrócić do mojego ukochanego bohatera Wacława Grosera. W tej powieści po wypadku w Alpach Groser trafia na protestancką parafię, prowadzoną przez polaka Mateusza. Z pozoru sielskie miasteczko położone wśród bajkowego krajobrazu. Ale tylko pozornie. Okazuje się, że sama parafia i mieszkańcy Judenfeldu mają głęboko skrywane tajemnice. Autor nawiązuje w swojej powieści do tematu nazizmu, problemu rozliczania się z często koszmarną przeszłością. Przeszłością oprawców i ofiar. Bardzo trudny i kontrowersyjny temat, ale pisarz jak zwykle świetnie sobie z nim poradził. Pokazał wielu ludzi, ale przede wszystkim człowieka z jego słabościami, pychą, strachem, zakłamaniem i dobrem. Bo Jan Grzegorczyk to specjalista od odkrywania prawdy psychologicznej o ludziach. Człowiek najbardziej fascynuje autora. Jednocześnie akcja powieści toczy się współcześnie. Mnie urzekły rozmowy Grosera z żoną Mateusza Agnieszką, jej wspomnienia o emigracji na fali stanu wojennego. Powieść jest wielowarstwowa, niejednoznaczna, chwilami wstrząsająca ale i z elementami humoru. Zmusza do przemyśleń, refleksji. Jest doskonale napisana, prostym, lekkim językiem, więc czyta się wspaniale. LEKTURA OBOWIĄZKOWA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz