Pokazywanie postów oznaczonych etykietą horror. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą horror. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 października 2014

Nomen Omen - Marty Kisiel zabawy w kuchnię literacką

KSIĄŻKA DOSTARCZONA PRZEZ WYDAWNICTWO UROBOROS **
Jak twierdzą znawcy magii: wypowiedzenie imienia przywołuje nosiciela, więc nie należy używać imion stworzeń, których się obawiamy. Dla przykładu: kaznodzieja pomstujący na szatana - wedle tej zasady wzywa go a rybak modlący się aby nie było sztormu - może ten sztorm przywołać. Jeśli komuś wydaje się, że to bzdura bez znaczenia, niech zwróci uwagę na misia: otóż w krajach europejskich i w okolicach, w których on występuje stosuje się rozmaite omówienia aby go nie wywołać z lasu: nasi górale mówią Ón, reszta Słowian używa rozmaitych wersji słowa "niedźwiedź" czyli "zwierzę jedzące miód" a narody germańskie rozmaitych określeń koloru burego futra takich jak "bjorn", "bear", "Bär" zamiast pochodnych pradawnego indoeuropejskiego "rktos" od którego pochodzi greckie "arktos" i łacińskie "ursus"... no ale Rzymianie i Grecy nie spotykali misiów tak często, by się nimi przejmować.

Co to ma wspólnego z książką Marty Kisiel?
Pozornie niewiele. Jeśli chwilę pomyśleć - o wiele więcej.
Dziejąca się we Wrocławiu (okresowo znanym jako Festung Breslau) opowieść niesamowito-kryminalna byłaby jeszcze jedną dobrze napisaną zabawną historią przygodową... gdyby nie wspomniana w tytule magia nazw: bohaterka główna nazywa się nomen omen Przygoda, Salomea Przygoda znana w rodzinie jako Salka a przez młodszego brata ochrzczona Komnatą Przygód... Kiedy rodzina Przygodów rzuca się w wir przygód - robi się ciekawie.
Marta Kisiel pokazała dobrą szkołę polonistycznej kreatywności szarżując ostro językiem polskim po jego smakach, bogactwie i możliwościach. Widać w tej książce ślad Tuwima i Brzechwy czytanego w dzieciństwie. Próbka? np. kwestia tytułowego nomen omen: leniwy Adaś, który na wszystkie polecenia opowiada "nie da się", jest Niedasiem. Albo język jakim mówią bohaterowie: w grze "kilują monstera", "farmią cośtam", siostry-trojaczki to siostry ksero, itd. Nie będę cytował zbyt wielu przykładów, przez szaleństwo słów trzeba się samemu przebić i posmakować osobiście, podobnie jak każdego przysmaku Szefa Kuchni. Praktycznie każda postać ma własny, bardzo indywidualny i rozpoznawalny styl. Po cytatach można rozpoznać, czy mówiła Salka czy jej matka czy Jaga Bolesna.
Nie może być inaczej - zróżnicowany język służy wyrazistym bohaterom z których każdy ma osobowość bujnie rozwiniętą i charakterystyczną.
Ta czysto rozrywkowa powieść oferuje zabawę na bardzo wielu poziomach czytania - inaczej mówiąc: wyciska z pojęcia rozrywki więcej niż na ogół oczekujemy. Można bawić się akcją ale też i językiem, relacjami rodzinnymi, bowiem psychologiczna strona fabuły zawiera dużo smakowitych obserwacji. Miłośnicy tradycji kulturowych znajdą interesującą wersję kilku ważnych mitów i niebanalną koncepcję Przeznaczenia, trochę przemyconych przemyśleń na temat historii, patriotyzmu i narodowości (casus babci Przygodowej i sióstr Bolesnych) i nieco ciekawych myśli o wiedzy, wierze i miłości rodzicielskiej.
Smakowitą przyprawą jest opracowanie graficzne tej książki. Wyrazy uznania należą się zarówno Piotrowi Cieślińskiemu  za pomysłową okładkę z drugim wymiarem widocznym pod światło jak i Katarzynie Babis za pełne wdzięku ilustracje.
A gdybym miał jakoś określić tę książkę jednym słowem, to powiedziałbym, że to bardzo dobry deser. Nie danie główne, po którym człowiek czuje się nasycony i zjeść musi aby przetrwać ale właśnie coś, co wciągamy w siebie chętnie, z łakomstwa i dla przyjemności.
Literacki deser.
Przyrządzony przez Martę nomen omen Kisiel.

(POL)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Przebudzona o świcie - C.C. Hunter


Książka przekazana przez Wydawnictwo Feeria



Drugą część historii Kylie Galen i jej pobytu w obozie resocjalizacyjnym dla istot nadnaturalnych należy chyba czytać zaraz po pierwszej, gdyż właściwie stanowi ona drugi tom a nie osobną powieść o tych samych bohaterach. Jeśli między pozwolimy sobie na dużą przerwę w czytaniu, to jest spore ryzyko, że niektórym czytelnikom druga część wyda się słabsza – głównie dlatego, że w części pierwszej właściwie padła większość odpowiedzi na najbardziej dręczące bohaterkę pytania a kolejna skupia się bardziej na porządkowaniu relacji między bohaterami niż na odkrywaniu prawdy o nich.
Z tego powodu druga część zawiera nieco więcej elementów typowych dla powieści młodzieżowej.
„Przebudzona o świcie” nie jest jednak sztampowym czytadełkiem. To dobrze napisana powieść, ze sporą dozą napięcia, ciekawie nakreślonymi bohaterami o całkiem interesujących osobowościach... i starannie przemyślanych motywacjach. Do tego zaspokaja bardzo rozmaite upodobania.
Miłośnicy paranormalności znajdą nieco ulubionych elfów, wampirów i wilkołaków, kilka momentów ociera się o całkiem niezły horror, jest trochę humoru, np. wątek przemienionego kotka Łatka czy satysfakcjonujący zatarg między Kylie i Fredericką. Do tego Mrs. Hunter zręcznie opowiada o skomplikowanych relacjach między rozwodzącymi się rodzicami i pośpiesznie dorastającą Kylie, o gierkach, w które próbują oboje wciągać córkę, o odpowiedzialności, o kryzysie dziecięcych przyjaźni... i ich odbudowaniu. Kwestie uczuć zajmują całkiem dużą część powieści, obywa się jednak bez łatwizny niestrawnej dla ludzi, którzy już wyrośli z okresu dojrzewania. Właściwie siła powieści bierze się z poważnego potraktowania przez autorkę osobistych perypetii bohaterów, dzięki czemu bardzo łatwo wciągnąć się  w ich życie.
Inaczej mówiąc - „Przebudzona o świcie” to niezła powieść, która może się podobać nie tylko nastolatkom ale i takim marudom w średnim wieku, do jakich ja się zaliczam.

środa, 28 maja 2014

"Noc Zimowego Przesilenia" Agnieszki Krawczyk -






Książka przekazana przez wydawnictwo Szara Godzina

W ostatnich latach mamy łatwy dostęp do wielu dokumentów pokazujących drugą wojnę światową z dość nieoczekiwanych punktów widzenia. Możemy zapoznać się ze wspomnieniami niemieckich żołnierzy, rozmaitych funkcjonariuszy a nawet i członków zbrodniczych formacji, które dawniej podlegały cenzurze. Oprócz tego pojawiło się na rynku bardzo wiele opracowań historycznych... Dzięki temu możemy lepiej poznać historię II wojny światowej, ale z drugiej strony daje się zauważyć niebezpieczne zjawisko: zbrodniarze lat wojny stali się trochę oswojeni. Coraz częściej spotykamy się z próbami wybielania esesmanów czy gestapowców. To proces do pewnego stopnia zrozumiały - byli przez wiele lat demonizowani a kiedy wreszcie dostaliśmy do rąk np. ich wspomnienia lub wspomnienia osób, które ich znały, poznaliśmy wizerunki czułych tatusiów, wyrozumiałych szefów, inteligentnych organizatorów... Współczesne wykształcenie historyczne na ogół jest dość słabe, mało kto próbuje ogarnąć jakiś szerszy obraz wydarzeń czy chociażby pamiętać o starej prawdzie głoszącej, że "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia", co za tym idzie, ludzie łatwo zapominają, że zdolny organizator realizował się w stworzeniu sprawnej wysyłki do gazu a miły tatuś przed zabawą z córeczką wychodził na taras domu postrzelać sobie do więźniów obozu koncentracyjnego, którym kierował. No i sami autorzy pamiętników skromnie przemilczali fakty, które mogłyby im zaszkodzić. Relacje świadków wydarzeń bywają tyleż osobiste co jednostronne.
Jaki to wszystko ma związek z książką Agnieszki Krawczyk? Po prostu w ostatnich latach często spotykam w literaturze obraz Hitlera - wyjątkowego męża stanu. Czytam wypowiedzi o jego przenikliwości, wizjonerstwie... i trochę przeraża mnie ich rozpowszechnianie się, bo Adolf Hitler był przede wszystkim narcyzem leczącym swoje kompleksy przy pomocy nieograniczonej władzy, manipulatorem, irracjonalnym socjopatą grającym na złych emocjach narodu upokorzonego klęską w I wojnie światowej... i nawet w obliczu nacierającej Armii Czerwonej trwonił możliwości swego kraju na bezsensowne projekty, które nadawały się tylko na pokaz. 


Słynny przykład gigantomanii Hitlera - "Krążownik lądowy" P-1000 Ratte


święto NSDAP - ołtarze nowego ładu
Organizował wielkie obrzędy państwowe na wzór świąt religijnych, poszukiwał pragermańskiej duchowej mocy, kreował siebie na proroka. Ponadto głęboko wierzył w tajemnicze siły, fascynował się okultyzmem i stosunkowo duże środki przeznaczał na rozmaitych magów, czarodziejów, proroków i innych cudotwórców, żeby nie powiedzieć: cudaków. Miał w tej dziedzinie licznych naśladowców, bowiem całe jego społeczne poparcie opierało się na czynnikach niezbyt racjonalnych: nadziejach i wierze w odrodzenie mocy narodu.
Agnieszka Krawczyk oparła "Noc Zimowego Przesilenia" właśnie na tym aspekcie historii III Rzeszy.
Akcja rozpoczyna się jeszcze przed wojną ale rozwija się w okupowanym w Krakowie. Detektyw Załuski - prawnik, niedoszły adwokat i specjalista od ścigania oszustów - ma odnaleźć zaginionego jasnowidza... znanego z odnajdywania zaginionych osób.
Dzięki uprzejmości MHKZamiast niego znajduje... kolejnych zaginionych, trop unikatowego starodruku i coraz bardziej irracjonalne (i niebezpieczne) powiązania między ludźmi i przepowiedniami. Sam pomysł jest lekko surrealistyczny i zakrawa na żart - ale ten żart pływa we krwi ofiar a w tej sytuacji warto dłużej pomyśleć nad jego sensem, bo kpina pozbawiona śmieszności odsłania zazwyczaj drugie dno.
Dzięki uprzejmości MHK
Nowy Ład i usuwanie starego świata
Poszukiwania prowadzone przez Załuskiego prowadzą nas przez miasto umierające pod rządami nowych panów. Co krok napotykamy na ślady degradacji krakowskiego stylu życia, na zniszczenie miejskiej społeczności, na przerabianie Krakowa na Krakau.
Krakau jest tworem nowym, sztucznym, niebezpiecznym dla dawnych mieszkańców, zrywającym z tradycją i burzącym wszystko, czym żył Kraków.
Poprzez to nowe miasto idziemy wraz z detektywem – znawcą i koneserem tego dawniejszego Krakowa.
Jako krakus z wyboru dobrze znam ulice i miejsca, w których toczy się akcja, rozpoznawałem prawie każdy zakamarek. Pewnie dlatego Krakau raził mnie swoją obcością i wrogością. 
Ta wrogość miasta pozwala odczuć, czym była okupacja na co dzień, czym miał być dla Polaków nowy wspaniały świat według Adolfa Hitlera.
Czy da się zauważyć i zrozumieć tę część opowieści nie będąc zakochanym w tradycjonalistycznym mieście? Nie wiem. Trzeba spróbować.


Ordnung muss sein - procesja wyznawców.
Interesująco wygląda metoda śledcza Załuskiego. Dla celów śledztwa zadaje kłopotliwe pytania niebezpiecznym ludziom, pojawia się w miejscach, w których bardzo łatwo go zauważyć i zdemaskować, osoby poszkodowane udają, że nic się nie stało... Do tego w okupowanym Krakowie wielu ludzi go rozpoznaje, po ulicach krążą setki kapusiów, zaś rozwiązywana zagadka co chwilę prowadzi do niemieckich tajnych służb i to tych najbardziej niebezpiecznych. Nie ma dostępu do normalnego laboratorium śledczego. Nie może badać śladów materialnych. Świadkowie nie chcą rozmawiać. Pytanie informatorów ściąga niebezpieczne zainteresowanie ze strony gestapo i SD. Pozostaje mu właściwie tylko własna dedukcja. Redukcja środków dochodzeniowych do umysłu detektywa niesamowicie wciąga w akcję i czyni "Noc Zimowego Przesilenia" znakomitym kryminałem.
"Chcemy Krakowa bez Polaków"
Ciekawie poprowadzony wątek kryminalny to jedno ale "Noc Zimowego Przesilenia" zasługuje na uwagę przede wszystkim dla wyjątkowego klimatu. Główny bohater zarabia na życie pisaniem podań, bo okupacyjne władze utrudniają życie Polaków absurdalną biurokracją. 
Zniszczenie pomnika Grunwaldzkiego
Tryumf  ducha po  germańsku
Śmiertelnie niebezpieczne absurdy codziennego życia w stolicy Generalnej Guberni wymieszane z tajemnicami niemieckich specjalistów od mokrej roboty, do tego akcja tocząca się głównie nocą, po godzinie policyjnej, w atmosferze konspiracji, lokali konspiracyjnych i pustych zakamarków to idealne tło dla horroru. Horror i kryminał mieszają się w opowieści Agnieszki Krawczyk wraz z pewną dozą fantastyki i powieści historycznej (bo historii jest tu bardzo dużo). W efekcie otrzymujemy bardzo interesującą historię dziejącą się na kilku poziomach. Sama zagadka zaginionego jasnowidza (i dalszych ofiar) to jedno ale dostajemy tu też próbę zmierzenia się z hitlerowską (i w ogóle nacjonalistyczną) mistyką. Próbę odpowiedzi na pytanie: co oni chcieli osiągnąć? Dokąd zmierzał i czym kierował się świat urządzony przez wyznawców Wodza i Wielkiej Idei?
Bohater - pragmatyczny detektyw Załuski, tytułowany wciąż mecenasem - gra w kotka i myszkę z tajemnicą. Jak się okazało - większą niż przypuszczał ale też okrutniejszą i bardziej pozbawioną sensu, niż jakiekolwiek wyłudzenie czy pospolite zabójstwo. Wciąż udaje mu się o krok wyprzedzić wroga, mimo że do ostatniej chwili nie ustalił, z czym właściwie walczy. Czy ktokolwiek poza jasnowidzami i niby-religijnymi szaleńcami wiedział, o co chodzi? Na to pytanie autorka nie daje nam odpowiedzi. Zaangażowanie się w sprawę polskiego (i brytyjskiego) wywiadu nadaje Tajemnicy realny wymiar - ale w natłoku wydarzeń sama Tajemnica wymknęła się zarówno detektywowi, jak czytelnikom. 
O jaką stawkę grano - nie wiadomo. Rozumieli to być może jasnowidze, ale wypowiadali się na ten temat tak mętnie, jak zawsze. Może każdy grał we własną grę nie przejmując się resztą. Coś takiego sugeruje postępująca w powieści metamorfoza Załuskiego, który stopniowo coraz bardziej angażował się w sprawę, nawet wtedy, gdy zlecenie przestało go obowiązywać... Chociaż w ostatecznym rachunku nie osiągnął własnych celów, to jednak odegrał kluczową rolę we wszystkich innych starciach - tyle tylko, że nie ogarniał znaczenia wydarzeń. Surrealistyczny i mroczny nastrój całej powieści sprawia, że tym łatwiej uwierzyć w toczącą się walkę Dobra ze Złem. A zarówno Zło jak i Dobro pozostają Tajemnicą. Ostatecznie staranne wymieszanie gatunków przez Agnieszkę Krawczyk dało nam ciekawą i uniwersalną przypowieść o ponadczasowym wymiarze, taką, której sens każdy powinien odczytywać po swojemu.




Warto zmierzyć się z nią przynajmniej kilka razy.


(Piotr Olszówka)

sobota, 31 sierpnia 2013

ŁUKASZ HENEL "ON"


Lubicie się bać? To koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Łukasz Henel potrafił stworzyć fantastyczną powieść grozy. Narasta ona już od pierwszych stron powieści. Historia młodego biznesmena, który przypadkowo, podwożąc tajemniczą autostopowiczkę, trafia na stary pałac rozwija się w niesamowity i zaskakujący sposób. Mamy tu wszystko co powinien zawierać dobry horror. Grozę, duchy, tajemnice, dziwne zjawiska i zaskakujące zakończenie. Świetne pióro, genialnie poprowadzona akcja, ogromna wyobraźnia autora, czynią z tej książki perełkę na rynku wydawniczym. Gorąco polecam, jednocześnie uprzedzając, że nie zalecam czytania przed zaśnięciem.

KSIĄŻKA PRZEKAZANA PRZEZ WYDAWNICTWO VIDEOGRAF.