poniedziałek, 1 września 2014

JANET EVANOVICH "STEPHANIE PLUM: PARSZYWA DWUNASTKA"




KSIĄŻKA PRZEKAZANA PRZEZ WYDAWNICTWO FABRYKA SŁÓW

Dwunasta część przygód Stephanie Plum z agencji poręczycielskiej skupia się w dużej części na relacjach bohaterki z Komandosem, którego policja podejrzewa o uprowadzenie własnej córki. W Stanach coś takiego często się zdarza a w przypadku Komandosa nabiera specyficznego wymiaru przez jego opinię niebezpiecznego wariata działającego na granicy prawa. Z opowieści można się też dowiedzieć, że niedaleko pada jabłko od jabłoni a zespół, którego soliści nie potrafią śpiewać - po prostu powinien grać głośniej. Babcia Mazurowa postanawia robić karierę sceniczną, gdyż odkrywa u siebie podobieństwo do Micka Jaggera, powraca Joyce Barnhardt, Lula zostaje łowcą nagród i naraża się na niebezpieczeństwo w sex-shopie, pojawiają się nowi przedsiębiorcy pogrzebowi w Grajdole, Czołg spotyka kobietę swojego życia a ponadto pojawia się dziewczyna, która twierdzi, że jest żoną Carlosa Manoso...
Akcja - zwariowana i dynamiczna, jak zawsze - zyskuje tym razem nieco inny wymiar: w niebezpieczeństwie jest dziesięcioletnia dziewczynka, toteż Stephanie angażuje się w śledztwo ze wszystkich sił. Dużo Luli i babci Mazurowej dodatkowo poprawia smak powieści Janet Evanovich.
Buick 1953 - Wielki Błękit...
Gdzieś tak w tle wydarzeń zauważyłem ciekawą obserwację socjologiczną: Grajdół jest miastem kobiet. Mężczyźni prawie nie uczestniczą w życiu rodziny. Ich obowiązki sprowadzają się do zarabiania i interwencji w razie katastrof - na co dzień ich nie ma. Oczywiście Stephanie znacznie częściej spotyka się z osobnikami patologicznymi, którzy dla reszty rodziny są głównie zagrożeniem i źródłem przemocy... tyle, że ci normalni faceci zajmują się głównie jakąś pracą (niekoniecznie rzetelną) i czekaniem na obsługę. W jednym  z poprzednich tomów, kiedy Valerie przyjechała nagle do domu z córkami, gdy mąż ją okradł, oszukał i zrujnował, ojciec Stephanie jako jedyny nie zareagował na katastrofę w życiu starszej córki i po prostu zażądał sosu do obiadu. Kataklizm kataklizmem a żona ma obsłużyć! Tak zachował się człowiek, który w powieści uchodzi za oddanego rodzinie i nie raz bez namysłu pomaga córkom... co pozwala snuć interesujące hipotezy na temat zachowań mniej solidnych obywateli. Żony takich mężczyzn MUSZĄ być posłuszne ich przywilejom, bo tego wymaga tradycja. Ale matka Stephanie regularnie idzie trzasnąć talerzem o ścianę lub wypić kielicha, babcia po śmierci dziadka szaleje, żeby odreagować kilkadziesiąt lat życia w roli idealnej żony, pani Morelli na zmianę przeklina pamięć swojego męża i modli się, żeby Bóg mu wybaczył, Valerie zdradza objawy bulimii po rozpadzie małżeństwa a sama główna bohaterka mimo upływu dziesięciu lat od własnej klęski matrymonialnej wciąż zachowuje się bez sensu jeśli w grę wchodzi facet.
Na tle ojców i mężów z Grajdoła Joe Morelli wygląda jak anioł, bo dba o dom, wyprowadza psa na spacer i przejmuje się uczuciami swojej dziewczyny (zgrywającej twardzielkę). A do tego jest męczennikiem, gdyż Stephanie wciąż sobie na nim odbija nie jego grzechy i nawet nie próbuje być w porządku wobec jedynego faceta, który poważnie myśli o związku z nią na resztę życia.
Nie warto być świętym.
Obraz współczesnego społeczeństwa kreślony przez Evanovich jest tyleż wyrazisty i śmieszny, co niepokojący. Chciałoby się za Maksem z "Seksmisji" powiedzieć: mężczyźni wyginęli? To nie były mamuty!
A głos z pomiędzy wierszy książki odpowie: Okazuje się, że tak...


(POL)

PS. Szkoda czasu na oglądanie ekranizacji z 2012. Wywołuje zażenowanie prawie takie jak "Wiedźmin" w reżyserii Marka Brodzkiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz