Zaraza zaczęła się wczesną wiosna. To tu to tam, sporadycznie pojawiały się pierwsze oznaki, jakieś symptomy, jeszcze nie takie poważne, ale już niepokojące. Mnie choroba dopadła dopiero w marcu. Zaczęła się gorączką. O Boże? 56? I co ja teraz zrobię?! Potem doszły halucynacje. Są siwe! Prawie wszystkie są siwe!
Pojawił się też dziwny niepokój, że z czym do ludzi, że jak, że te oponki i w ogóle... W szale rzuciłam się do pracy wszak wymagało tego najwyższe dobro. WAKACJE. Tak! Niestety po kilku dniach choroba rozwinęła się na dobre, bo wakacje, owszem są dla mnie, ale nie TYLKO dla mnie! To nie jest mój prywatny luksus! To inwestycja, a żeby taką być, wakacje muszą się zwrócić, no, nie nie finansowo, muszą się zwrócić zawiścią znajomych, czkawką przyjaciół i depresją wrogów. Tak więc trzeba je dobrze wybrać. Teneryfa? O nie! To już się przejadło, Cypr? W zeszłym roku chwaliła się nim Zuzanna, jeszcze powie, że ją małpuję, to może Paryż? Zbyt intelektualne, nie zrozumieją... I masz tu babo placek! Potrzebne mi było coś co nie jest zbyt mainstreamowe, ale i nie snobistyczne. Snobizm nie popłaca. Jak Karol dwa lata temu pojechał na Kubę to połowa przyjaciół się go wyrzekła. Trawiona gorączką przeglądałam oferty biur podróży – o co to to nie! Nuuuuda. Wodziłam palcem po mapie i marzyłam. Wakacje to przecież największe coroczne marzenie i wcale nie chodzi o wypoczynek! Po co komuś wypoczynek, śpiewające ptaszki, przejrzysta woda, czy grupa fajnych przyjaciół jak nie da się tego wstawić na fejsa?! Że śpiewają? Jasne i co z tego, ale ile dostaną lajków?! Tyle co nic! Za to Himalaje.... Hmmm – Himalaje, to byłoby coś, ale... Nogi nie te, płuca też nie bardzo...
Nagle te niewesołe rozważania przerwała mi reklama banku. Zadziałała jak lekarstwo. Natychmiast zadałam sobie lecznicze pytanie. Za co? Wakacje są świetne, ale rzadko bywają darmowe. Bo nawet jak ktoś je poświęca na remont domu, to i remont kosztuje.
Błędnym wzrokiem spojrzałam dookoła siebie. Wysupłałam resztki pieniędzy.
Kupiłam herbatę, kilka paczek ciasteczek, butelkę wina. Wakacje zaczęłam w Ankh Morpork, potem zwiedziłam całe Lancre, pogadałam sobie z babcią Weatherwax, upiłam się z nianią Ogg, spotkałam kilka krasnoludów, Vimes'a i trolle. Szkoda, że zapomniałam aparatu!
Książka zamiast Kwiatka jest stroną promującą polską literaturę, na której zamieszczane są informacje o książkach, recenzje, wywiady z autorami, informacje o nich, zdjęcia.
Strony
- Aktualności
- Kontakt
- O Kawiarence
- KZK na Facebooku
- Opowieści z Kraśnika
- Kawa z Iwoną
- Wywiady
- Konkursy
- Zwierzaki
- Pięć Pytań Do Pisarza
- Czat z Autorami
- Z opowieściami pod górkę
- Osiem zdań...
- Wydawcy
- Pisarze gotują
- Patronaty
- Ranking redaktorów - najlepsze książki miesiąca
- Czytane Kotem. I nie tylko...
- Księgarenka
- Czas relaksu, relaksu...
- Recenzje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz