
Kraj lat dziecinnych: małe osiedle (nawet nie miasto) gdzie większość ludzi pracuje ciężko i żyje w biedzie, gdzie mężczyźni od młodości przyzwyczajają się do taniego bimbru... bo nic ich innego nie czeka a bez treningu tego się nie da pić. Miejsce, w którym pozycję społeczną manifestuje się poprzez odcinanie się od "niższych warstw". Miejsce, w którym awans społeczny oznacza możliwość życia bez pracy, w którym niepowodzenia najlepiej odbijać sobie na dzieciach a małżeństwo to okazja do obciążania kogoś winą za swoje zranione uczucia.
Janosch, autor uroczych książek dla dzieci i pogodnej powieści "Cholonek czyli dobry Pan Bóg z gliny", tym razem napisał książkę całkiem inną, zresztą jedną z najlepszych, jaką w tym roku czytałem.
Bohaterów nakreślił dość grubą, groteskową kreską... pełną ekspresji i uczucia. Charaktery są wyraziste i zapadają w pamięć.
Kamieniczniczka Dziubowa podobna do Dulskiej ale uboższa i bardziej pretensjonalna, jej zięć-pijak, który omal nie zaspał na własny ślub, Elza marząca o wytwornym fryzjerze, stary Dziuba - kaleka z wojny światowej, zgorzkniały i z nerwicą wojenną, zapracowani i milczący Mainkowie - zbyt zmęczeni, by mówić, para przyjaciół-hedonistów starających się dobrze spędzić życie - całe to towarzystwo zapada w pamięć i dość mocno porusza. Czasem skłaniają do śmiechu a czasem chciałoby się ich porządnie trzepnąć. Każdy ma swoją wielką opowieść... ale poznajemy ją w formie skondensowanej. Podobnych ludzi spotykamy i dzisiaj, chociaż inne są nasze realia dziejowe i konwenanse sterujące naszymi zachowaniami. Wśród nich zagubiony i tłamszony przez wszystkich Norbert Furchtegott Mainka, który pierwsze imię dostał, bo łatwiej w Kłodnicy być Niemcem niż Polakiem a drugie - bo tak pijany proboszcz Urbańczyk wyobrażał sobie chrześcijańskie imię. Tego dzieciaka było mi naprawdę żal... gdyby nie opis jego wychowywania przez całą rodzinę - ta książka byłaby piekielnie śmieszna.


A zatem szczęśliwy, kto poznał Hrdlaka albowiem on zyska moc kochania i przebaczenia zanim nadejdzie wojna, katastrofa i przypadkowa śmierć.
Kiedy myślę o tych wszystkich bohaterach - uparcie podsuwają mi się w pamięci obrazki ze starych fotografii pokazujących ludzi tak, jak chcieli i mogli się zapamiętać. Ale bohaterowie Janoscha nie przepadli bez śladu wraz ze swoim czasem. Coś sprawia, że obrazy z tej książki przykłada się do ludzi dzisiejszych. Nie mogę się pozbyć potrzeby poszukania ich wokół...
(POL)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz