czwartek, 4 września 2014

Zbigniew Truszczyński MAMY DUSZE MUSZKIETERÓW


KSIĄŻKA DOSTARCZONA PRZEZ WYDAWNICTWO WAR BOOK. *

Wydana przez War Book książka Zbigniewa Truszczyńskiego pt. "Mamy dusze muszkieterów" właściwie od początku wydaje mi się książką trudną do zaklasyfikowania. Przypomina nieco powieść, ale tak naprawdę jest raczej fabularyzowanym i nieco podkolorowanym wspomnieniem ze służby w Legii Cudzoziemskiej - bardzo specyficznej formacji  o bardzo długiej tradycji, być może jednej z najdłuższych na świecie trwających nieprzerwanie do dzisiaj. Wspomnienie to przybrało postać powieści, co skutecznie pozwala udawać, że fakty to fikcja a fikcja to fakty.
Czy jednak ta książka opowiada bajki? Zawiera relację z kilku miesięcy służby polskiego legionisty w Czadzie. Opowiada o zwyczajach typowych dla formacji, daje wgląd w specyficzny styl życia przedziwnej zbieraniny młodych zabijaków, opowiada o Afryce, jakiej nie zobaczymy na wycieczkach. Robi to barwnie, z poczuciem humoru i znakomitym wyczuciem zasad gawędy... i przez różowe okulary. To ostatnie nie tylko dlatego, że tak nakazuje kanon opowieści przygodowo-rozrywkowej... ani nie dlatego, że autor ucieka od poważnej tematyki. Jest w tym pewien sens natury światopoglądowej. Służba w Legii Cudzoziemskiej należy do najcięższych - i tak ma być. Czy jest sens rozczulać się nad trudami codziennymi legionisty Nowaka, skoro dobrowolnie wybrał taki styl życia, wiedząc, co on oznacza? Wspominać należy dobre chwile, złe zostawić za sobą - tę myśl autora można właściwie przypisać jego bohaterom.
Sporo miejsca zajmują kwestie niecodzienne, charakterystyczne dla tej grupy młodych ludzi: specyficzne dla tej formacji wojskowej zwyczaje, poczucie grupowej więzi, stosunek do bójek i starć, rozmaite wyczyny, łącznie z imprezowymi ekscesami legionistów... i to, jak patrzą na świat. Oprócz obrazków obyczajowych pokazanych lekko i z wdziękiem w książce znalazło się miejsce dla relacji z misji bojowej w ogarniętej wojną domową Afryce. I tu kończy się śmiech i różowe okulary. Afryka oglądana przez Nowaka jest przytłoczona nędzą. Dzieci próbujące kupić jedzenie za seks, prostytucja jako jedyne źródło utrzymania rodzin, głód i choroby - w tej wojnie Nowak prawie nie strzela. Za to ogląda efekty bezpardonowej strzelaniny i morderstw, ogląda Afrykę z bliska. Obraz nie należy do miłych ale realizm nie musi być miły.
Czy bohaterowie książki Zbigniewa Truszczyńskiego mają dusze muszkieterów? Wątpię. Nie ma w nich nic z zarozumiałej szlachty XVII wieku, pokazującej, na co ją stać. Nie przypominają też bohaterów Dumasa. Ale są elitą i mają stosowne dla elity wojska poczucie wartości. Na pewno warto zobaczyć, na czym ono polega.
Świat legionistów to nie świat łatwej przygody rodem z powieści sensacyjnych - koledzy legionisty Nowaka są prawdziwymi ludźmi, z gatunku, który zdecydowanie nie nadaje się do chóru parafialnego - jak to już we wstępie napisał Autor.
Czy jest to, jak mówią reklamy, najlepsza książka o Legii Cudzoziemskiej napisana przez Polaka? Nie wiem. Nie przeczytałem wszystkich książek z tej kategorii, więc nie mogę ferować wyroków. Na pewno jednak trafiła mi się fascynująca lektura, zawierająca przy okazji trochę nietypowych zdjęć. Fotografie nie są profesjonalne, nie rzucają na kolana artyzmem, wręcz przeciwnie: mają warsztatowy poziom typowych zdjęć z urlopu. Ot, takie pamiątki z codziennego życia w absolutnie niecodziennym miejscu i sytuacji. Wpisują się w poetykę książki: znakomitej i smakowitej mieszanki zwyczajności z egzotyką.

(POL)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz