wtorek, 24 maja 2016

Włoskie klimaty Sylwii Zientek

Wakacyjne wyprawy
Nie wiem jak to się dzieje,ale w moim przypadku sprawdza się powiedzenie, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Dokąd bym się nie wybierała, jakiej wyprawy bym nie planowała, właściwie co rok moje stopy chodzą po włoskiej ziemi.

Na długo wyczekiwany wakacyjny wyjazd zawsze jeździmy całą rodziną - obecnie pięcioosobową. Zanim urodził się nasz najmłodszy, obecnie siedmioletni syn, podróżowaliśmy z synem i córką, nawet gdy byli bardzo mali. Tych pobytów we różnych regionach Włoch mam za sobą co najmniej dziesięć, i ciągle mi mało!




Tylko tam mogę chłonąć najwyższą sztukę, podążać śladami ukochanych malarzy, wypić doskonałe Brunello di Montalcino, kupić torebkę w outlecie, podziwiać średniowieczne miasteczka, pasma gór, morze, smakować trufle i być niczym włoska "mamma", która karmi spaghetti swoje pociechy.


Nie jestem typem, który jest w stanie leżeć kilka godzin na plaży, nie lubię turystycznych ośrodków i zawsze nastawiam się na zwiedzanie oraz podziwianie widoków. Uwielbiam zwiedzać zabytki i muzea, pasjonuje mnie sztuka (zwłaszcza malarstwo), ale ogromnie lubię też jeść i pić wino, tak więc regiony południa Europy są dla mnie idealne.
Oczywiście dzieci mają swoje potrzeby - chociaż staram się je uczulić na piękno i sztukę (zawsze zwiedzają z nami kościoły, zamki, muzea), muszą mieć też możliwość wykąpania się w morzu czy basenie i zaznania typowo dziecięcych atrakcji. Konieczny jest więc kompromis.


 Najczęściej wybieramy się więc samochodem do Włoch, Francji czy Holandii.

Przez wiele lat jeździliśmy do Toskanii, w zeszłym roku zwiedzaliśmy nieco mniej komercyjną Umbrię, w tym roku wybieramy się na północ, w okolice jeziora Como. 



Liczę na to, że po raz pierwszy zwiedzę Mediolan, Turyn i Genuę. Marzę o zobaczeniu "Ostatniej wieczerzy" Leonorada da Vinci i liguryjskiego wybrzeża. Muszę też zajrzeć choć na kilka godzin do Rzymu na wystawę płócien barokowej malarki Artemizji Gentileschi.
Marzą mi się Pompeje, a po przeczytaniu powieści Eleny Ferrante chcę zobaczyć Neapol. Ale to już chyba plany na kolejne lata...


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz