Zapraszamy na konkurs pachnący kawą.
Dlaczego kawą? Bo chcielibyśmy wiedzieć, gdzie dla Was kawa smakuje najlepiej.
Odpowiedzi wpisujcie w komentarzach do 20 września. Najpiękniejsza, najbardziej aromatyczna i kusząca odpowiedź zostanie nagrodzona książką Jakuba Kornela Filipowskiego "Miłość za sms".
Latem,kiedy jest pięknie i ciepło, a ja nie muszę się nigdzie spieszyć, siadam na miękkich poduszkach na tarasie i piję kawę czarną jak noc, piję ją z małej jak naparstek filiżanki.To moja mocna czarna kawa, profesjonalnie zwana espresso.Najczęściej jednak piję kawę w mojej pracowni komputerowej, bo tam spędzam najwięcej czasu w ciągu dnia.Kiedy jestem sam wyciągam z kuchennej szafki swój ulubiony kubek i do zaparzonej kawy dolewam odrobinę ciepłego mleka.Nazywam ją wtedy kawą z mlekiem, którą mogę porównać do kawy americano, następnie rozkładam się wygodnie na łóżku z kubkiem i czytając książki, delektuję się smakiem kawy.W zimie zaś zanurzam się w fotelu blisko piecyka-kozy i łączę porcję mocnej kawy z dużą ilością mleka sojowego i wtedy nazywam ją kawą na mleku.To taki mój flat white.
OdpowiedzUsuńNa najlepszą kawę chodzę do kawiarni koło teatru w moim mieście. Jest to kawiarnia tylko dla kobiet. Umawiam się tam z jedną przyjaciółką lub z kilkoma i przy pogaduchach kobiecych delektujemy się przepyszną kawą , dla mnie najlepsza jest czarna bez mleka i śmietanki , wtedy czuję jej smak. Najczęściej jest to po jakimś spektaklu teatralnym, ale niekoniecznie bo uwielbiam klimat tej kawiarni i fantastyczny zapach kawy do tego muffinka i co trzeba do szczęścia, to są bardzo fajne chwile
OdpowiedzUsuńw naszym zapracowanym świecie, tego nie możemy sobie odmawiać.
alimaslarz@wp.pl
W Mojej Bajce....tam uwielbiam delektować się kawą i książką, bo zawsze przy kawie coś czytam. Nawet bardziej, niż ją pić, wolę ja wąchać, to pobudza moje zmysły i wyobraźnię. Moja Bajka, to mój ogród, w którym spędzam większość życia. To mój prywatny terapeuta, w nim dochodziłam do siebie po poważnym wypadku.Zieleń, cudne kwiaty i cała masa przeróżnych fruwajców, to najlepsi lekarze na świecie. A kawusia na ławeczce w takiej scenerii smakuje najlepiej.
OdpowiedzUsuńBardzo ładna bajka, aromatyczna i ogrodowa. Może i pobrzmiewająca muzyka w tle.
UsuńDziękuję za wzmiankę na Fb, uradowałam się.
Czasu coraz mniej. Tylko astronomiczny przebiega równomiernie, przeszły - spłaszcza się, przyszły - kurczy. Ulotne moje "tu i teraz", zależne, niezależne ode mnie, chwytam, utrwalam. Samo istnienie, nawet w poprawnej fizycznie i psychicznie formie, okazuje się nagle być abstrakcją. By nie przesłoniła jej pustka, cenię rozmowy o czymś, spotkania - po coś. Nawet dla darcia pierza, prześpiewania paru pieśni. Unikam jałowych/ kot jest fałszywy, jagody zdrowe, niedziela palmowa/ towarzyskich kawek, nie zaskakują, nie zadziwiają. Zwierzenia zaś uważam za oznakę słabości. Kawę cenię za nią samą, że jest, pachnie. Działa zaś najlepiej o poranku, gdy wstanie się wcześniej, niż dom. Wystarczy wyjść z kubkiem "dużej czarnej z odrobiną miodu" do ogrodu, przywitać kwiaty. Pochylić się nad krzakami róż, oj znowu zarosły czymś obcym, uwolnić. Smakować chwilę, zapowiedź wakacyjnego dnia, słodko-gorzki aromat kawy zmieszany z zapachem róż. Rozetrzeć w palcach gałązkę tymianku spod płotu, następny łyk. Powoli budzi się dzień, z nim ja.
OdpowiedzUsuńNa schodku staje Claire z parującym kubkiem w dłoni /kawa, zawsze biała, zawsze słodka/.
- Dzień dobry, zajęłaś się klombem, miło. Zeszłej jesieni róże wdzięcznie kwitły, przypominały nam twoje kawowe ranki.
- Dzień dobry - odpowiedziałam - kawa z płatkami róż.
Zabrzmiało jak początek wiersza, uśmiechamy się.
Kawa... dla mnie eliksir życia. Dla osoby z ciśnieniem, takim, jak ja, który określa się krotko " z lepszym kładą do trumny", kawa pozwala dostrzegać świat.
OdpowiedzUsuńKawa towarzyszyła mi przez cale dorosłe życie... całkiem długie. Cały okres PRL. To były czasy:) Na kawę " się polowało", kawa była cudownym prezentem. Kawę dostawało się "spod lady". I wreszcie Italia podarowała mi maleńkie filiżanki " wściekłego" włoskiego espresso. I maszynkę na gaz. Żaden ekspres, choćby najlepszy nie zastąpi włoskiej maszynki do kawy stawianej rano na piecyk gazowy. Na 2, 3, 6 filiżanek ". Ledwo otworze oczy parze kawę... aromat budzi mnie, jak na spocie reklamowym. I nie tylko mnie... nasz Billy czując zapach kawy skacze do góry po swój poranny biszkopcik.
I tu spotkałam się ze zwyczajem, ze kiedy w prezencie dajemy kawę to obowiązkowo musi, jej towarzyszyć kilogram cukru. Tak, tak... pytałam, skąd taki zwyczaj?. Cukier kiedyś był bardzo drogi... w przeciwieństwie do kawy wiec towarzyszył kawie i tak zostało do dziś. O kawie to ja mogę wiele opowiadać. Kawa. Moj eliksir życia.
Trudne pytanie, dla mnie trudne bo kawę pijam wszędzie tam gdzie przebywam. Każdy kraj, każde miasto ma tą swoją jedyną niepowtarzalną zaletę, że parzą kawę "po swojemu". Mam taki zwyczaj dla mnie to już tradycja bowiem trwa długo bardzo długo. Wszędzie tam, gdzie jestem jadam miejscowe dania w regionalnych jadłodajniach – rzadko w restauracjach bardziej w różnego typu barach dla miejscowych i w takich to miejscach piję kawę. Ostatnio w Columbii w Cartagenie de Indians. Columbia to królestwo kawy piją wszyscy i wszędzie. Aromatyczna, boska i gorąca jak kolumbijskie niebo czy latynoskie dziewczyny. Chcesz się napić na ulicy nie ma problemu obojętnie, gdzie jesteś w parku, przy sklepie czy gdzie chcesz trafisz na osobę co sprzedaje kawę – tania jak barszcz smakuje jakby parzyli ja spece od czerwonych i niebieskich ekspresów. Ale to nie to samo i nie tak samo smakuje a przyczyna tkwi w tradycji i sposobie jej parzenia a do tego trzeba wiedzy. A Kolumbijczycy ją mają. Wiedzą, który gatunek kawy jest najlepszy – dla nich dla klimatu w którym żyją i w którym ten gatunek rośnie. Ten najlepszy kolumbijski to Coffea Arabica i Coffea Robusta. Panuje u nas przekonanie, że im ziarenka kawy bardziej czarne tym kawa lepsza. To fałszywy pogląd. Dobra kawa jest jasna bo gatunek dobry wymaga krótkiego palenia im gorszy tym więcej i dłużej jest palony i zawiera przez to mniej kofeiny.
OdpowiedzUsuńDobrą kawę piłem też w Afryce w Matadii – Kongo. Przy hotelowy Bar w starym kolonialnym forcie zwabił mnie do środka zapachem kawy. Afryka ma specyficzny zapach i na pewno nie jest to zapach kawy a kawa jest tam dla nielicznych i nietypowo parzona. Lepiej nie wnikać jak a skoncentrować się na jej aromacie i smaku. Była wyborna. Pita w gorącym wilgotnym powietrzu wprawdzie zadaszonym od słońca szybko stawiała mnie na nogi . A do tego miejscowy rzemieślnik oferujący swoje ludowe wyroby. Egzotyka na stole i w gębie.
Europa i kawa, lepiej przemilczę ten temat bo globalizacja i ekspresy uczyniły ja taką samą prawie wszędzie. Na dłuższe wspomnienia niestety nie ma tutaj miejsca.
Ela Dynak
OdpowiedzUsuńNajlepszą kawę pijam w domu mojej kochanej przyjaciólki,chociaż ona dawno temu wyjechała za swoim facetem daleko od ojczyzny,ja ciągle zaglądam do jej rodzinnego domu.Tam pośród książek kiedyś przez nas czytanych czas płynie inaczej,nadal taki sam widok z kuchennego okna zachwyca moje oczy,na strychu leżą płotna gdzie jestem uwieczniona jako cierpliwa modelka.Mam w domu swojej przyjaciółki stary wielki kubek w kwiatki podarowany przez babcię mojej M.i tylko z niego pijam tam pyszną aromatyczną kawę słuchjąc opowieści i nowinek ze szkoły.Kochana mama mojej przyjaciółki całe zawodowe życie uczy w szkole i to pasja i radość tej wyjątkowej kobiety,mnie także uczyła i do tej pory ciepło wspominam te lekcje.W całym otoczeniu tej rodziny jest jakaś magia,dobroć i wielkie umiłowanie dla literatury no a ja właśnie tam pokochałam książki i połykałam je z wielką miłością,dlatego tak mnie ciągnie do tego domu na kawę i rozmowy.To nasz rytuał i gdy tam przebywam mniej dokucza mi tęsknota za przyjaciółką,bo wciąż mam wrażenie,iż ona wejdzie do kuchni z kubkiem kawy w ręce i powie,,...już jesteś ...,,
Kurcze,co ja mam pisać by się spodobało?
OdpowiedzUsuńPrzecież ja kawę żłopię jak cysterna paliwo w ilościach ponadnormatywnych!Jednak chyba najbardziej lubię momenty,w których czytam książkę i wtedy marzę o wielkiej miłości i spacerze w alejach,gdy kasztany lecą z drzew.
jolunia559@wp.pl
Kawa najlepiej smakuje wtedy gdy najbardziej nam się jej chce....to znaczy wszędzie , ale ....jest jednak pewne ale, mnie najbardziej smakuje w kawiarence "Pożegnanie z Afryką" we Wrocławiu (w innych większych miastach też są te kawiarenki) ale tam włąsnie we Wrocławiu jest specyficzny klimat, nastrój i smak kawy ...czekoladowy, migdałowy, waniliowy, z cymamonem ...czarna aromatyczna, zaparzana w tygielku....eh...
OdpowiedzUsuńKawa najlepiej smakuje w domu. Przy własnym biurku, przed własnym monitorem, przy własnej klawiaturze, z własnym kotem na kolanach i drugim przy stopach. Niezależnie od pogody, od opcji politycznej, od dnia tygodnia. Kawa robiona bez pośpiechu, popijana powoli, łyk za łykiem. Może nie tak pyszna jak w wyrafinowanej kawiarni, nie tak spieniona jak w Coffee Heaven, ale moja, własna, zrobiona wtedy, kiedy chcę, tak, jak chcę i w moim ukochanym kubku w koty.
OdpowiedzUsuńuwielbiam kawę z samego rana, kiedy cały dom jeszcze śpi, tylko pies merdając ogonem przymila się o spacer. Chłonę wtedy ciszę mojego miejsca ( wiem , ze to szczęście nie trwa długo :))i delektuje się pierwsze zapachem kawy a dopiero później , kiedy już cała kuchnia jest przesiaknieta jej aromatem - jej smakiem. Musi być z odrobiną mleka, gorzka a jeśli do niej skrycie zjemy ze zwierzakiem herbatnika - to już mamy komplet szcześcia :)
OdpowiedzUsuń