Odkryłam nową ulubioną książkę. Sześć opowiadań, sześć różnych historii, sześcioro świętych oplątanych ludzkimi losami. Nie umiem zdecydować, które podoba mi się najbardziej, bo każde z nich jest inne i niesie inne przesłanie, ale wiem, że sięgnę po nie zawsze, gdy dopadnie mnie chandra. Świat, który opisuje autor, to nasz własny świat, bez upiększeń i bez cudów. Ludzie, których spotykamy razem z nim, też nie są ani biali, ani czarni. Są tak samo szarzy, jak my. A może przeciwnie? Może wszyscy mamy wiele barw i odcieni? I codziennie przeżywamy nowe cuda, choć ich cudowności nie zauważamy, bo tak są zwykłe? Uważny czytelnik z pewnością odnajdzie w tych opowiadaniach znajomą twarz, miejsce, wydarzenie, zapamiętanego z dzieciństwa ulubionego świętego. Mnie postać Franciszka uczłowieczyła ukochana babcia Karolina, a Św. Ritę wykorzystuję bez skrupułów przy wszelkich problemach, wydawałoby się, nie do rozwiązania. No i Św. Antoniego często zatrudniam, bo maniacko gubię różne rzeczy.
Lubię książki Jana Grzegorczyka, bo one mnie nie oszukują. Niosą nadzieję, ale nie dają żadnej gwarancji. I dobrze. Nadzieja potrafi wiele.
(M.J.Kursa)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz