niedziela, 1 czerwca 2014

Pan Pierdziołka spadł ze stołka - znacie, to przeczytajcie

Książka przekazana przez wydawnictwo Zysk i S-ka.

Tańcowały dwa Michały ale przyszedł kotek, wypił mleczko, ogonkiem stłukł jajeczko, wlazł na płotek i mruga a cała figura podobna do szczura.
Bez sensu? No pewnie. A czy wszystko musi mieć sens?
"Pan Pierdziołka spadł ze stołka" to dziwna książka. Właściwie nie ma autora, bo zawiera wybór powszechnie znanych rymowanek, o których nikt nie może powiedzieć na pewno, że to on je wymyślił... a niektóre mają po sto lat.
Ma za to ekspresyjne, bazgrołowate i pełne wyrazu ilustracje Kasi Cerazy. Na kartkach pokreślonych niczym zeszyt pierwszoklasisty mnożą się nieco chaotycznie postaci jakby z dziecinnego bloku dla kalsy pierszej. Starannie dopracowane i wystylizowane z niemałą wasztatową biegłością i dbałością o szczegół. Mamy tu więc złośnika z szyszkami na nosie (zgodnie z tekstem) i koszulką w pioruny (czego tekst już nie obejmuje, ale jaki inny wzór jest właściwy dla choleryków?), mamy babcię z dziadem pod zielonym sadem i zająca na wierzchołku kołka oraz całą menażerię w stylu, jaki doceniliby klasycy polskiej szkoły ilustracji.
Wszystko wyszczerzone, pokraczne i z całą pewnością nie słodkie.
Ale kto powiedział, że świat dziecka jest słodki?  Od karmienia samym cukrem wyrastają jednostki chore. A i w normalnych wyliczankach dziecięcych na próżno szukać sensu czy porządku.
W zalewie powszechnej różowości i słodyczy dla dzieci "Pierdziołki" mogą dziwić - ale właściwie nie powinny. Pure-nonsens, swobodna zabawa brzmieniem języka, śpiewanki i rymowanki tworzą  podstawowy kanon gier słownych przydatnych w kształceniu umiejętności komunikacyjnych - to po prostu niezbędny etap rozwoju zdolności malucha. Ja sam bawiłem się nimi w dzieciństwie a wiele moich zabawek znalazłem w zbiorku "Pan Pierdziołka spadl ze stołka" i trochę się wzruszyłem.
Ta książka jest ciekawa graficznie, nieco niegrzeczna i pełna wyrazu. Jako całość pasuje do tradycji wychowawczej, w której szanuje się dziecko jako człowieka o własnych potrzebach, rozwijającego się na miarę własnych potrzeb: tradycję pedagogiki Korczaka, stu bajek Brzechwy i Tuwima z jego świszczącą lokomotywą ciągnącą ze czterdzieści wagonów z fortepianami, grubasami i kiełbasami dobieranymi dla rymu.
Rzecz w tym, że dzieci żywiołowe, ciekawskie i inteligentne wciąż sprawdzają, gdzie leżą rozmaite granice. Aby przestały to robić, trzeba je stłamsić i wcisnąć w sztywne ramy wyuczonej bierności i zakazów na wszelki wypadek.
Chcemy mieć dzieci o zdrowych umysłach? Nie karmmy ich myśli samymi cukierkowymi odżywkami.
Niegrzeczne rymowanki i obrazki świetnie nam w tym pomogą.
A teraz idę na spacer na cmentarz. Podobno siedzi tam baba i trzyma nogi w kałamarzu. To trzeba zobaczyć...

(PO)

1 komentarz:

  1. Książka jest bardzo fajna, chociaż mój synek piosenkę o zającu woli w poszerzonej wersji z "pachnącymi" nóżkami. ;) U nas na półce obok "Pan Piedziołka spadł ze stołka" stoi "Nowe fikołki Pana Pierdziołki". :)

    OdpowiedzUsuń