Moim ulubionym miejscem do pisania jest kuchnia.
Może dlatego, że jestem matką i opiekunką ogniska domowego a dopiero potem pisarką? Tutaj skupia się życie domowników. To ulubione miejsce pogawędek przy kawie, komentarzy „na gorąco” przy wspólnych posiłkach i tu zapadają najważniejsze decyzje. Moja kuchnia jest pełna pamiątek, na ścianie wisi koci kalendarz, na półkach rozlokowane są maskotki i czuwa od lat anioł, zrobiony w pierwszej klasie przez najmłodszego syna. Na stole zawsze się coś dzieje, lecz to mi nie przeszkadza, gdyż nie piszę od razu w laptopie. Zeszyt, siebie i długopis wcisnę wszędzie! Często rozmarzam się w trakcie gotowania posiłków, pieczenia ciast lub sporządzania konfitur i nalewek. Esencjonalne i indywidualne smaki potrzebują fantazji, wyobraźni i odpowiedniego klimatu emocjonalnego. Przewracając kotlety na patelni, mieszając i doprawiając, komponując sałatki i zapiekanki działam dwutorowo, bo chociaż dłonie niekoniecznie stawiają kolejne literki, mój umysł bywa cudownie wolny i otwarty. Naprawdę nie jest ważne tu i teraz, tylko to, co rodzi się w wyobraźni a autor musi z niej korzystać obficie, bo dysponuje tylko klawiaturą lub piórem i pustą kartką papieru.
Lubię przebywać w kuchni także nocą, skupiona na muzyce w słuchawkach lub kontemplująca wyciszenie całego domu. Latem otwieram szeroko okno i słucham słowika. Tu powstają kluczowe sceny, rodzą się nowe postaci, pomysły i dialogi.
Koty też lubią to miejsce, siedzą na moich kolanach albo w swojej jadłodajni. Niestety, dzisiaj stanowczo odmówiły mi „pozingu”.
Anna Rybkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz