piątek, 3 października 2014

SOPHIE HANNAH „INICJAŁY ZBRODNI” *

KSIĄŻKA PRZEKAZANA PRZEZ WYDAWNICTWO LITERACKIE.

Spektakularny powrót do śledztw Herkulesa Poirot w wykonaniu znanej brytyjskiej autorki Sophie Hannah, która napisała ciąg dalszy przygód wielkiego detektywa z błogosławieństwem spadkobierców Agaty Christie. Czy eksperyment się udał? Zastanówmy się..
...
Dość późny londyński wieczór. Gdy Poirot właśnie popija kawę w ulubionej kafeterii, do środka wpada przerażona kobieta. Jej dziwne zachowanie przyciąga zainteresowanie zarówno detektywa, jak i personelu kawiarni. Kobieta przedstawia się imieniem Jennie i oznajmia, że wkrótce zostanie zamordowana, jednak jej wyjaśnienia brzmią dość mętnie. Zanim Poirotowi uda się ustalić coś więcej, dziwna kobieta ucieka.
Tego samego wieczoru w znanym londyńskim hotelu popełnione zostaje potrójne morderstwo. Ofiarami są mężczyzna oraz dwie kobiety. Żadna z nich nie jest jednak tajemniczą Jennie.
Okazuje się wkrótce, że ofiary wiele łączy: pochodziły z tej samej miejscowości, były ze sobą zaprzyjaźnione, wiąże je też wspólna przeszłość. A w ustach wszystkich nieboszczyków ktoś umieścił spinkę od mankietów z wygrawerowanymi – w każdym przypadku identycznymi - inicjałami. Inicjałami Zbrodni.
Oficjalnie śledztwo prowadzi młody detektyw ze Scotland Yardu, zarazem przyjaciel Poirota. Nic więc dziwnego, że chętnie korzysta z pomocy słynnego „kolegi po fachu”. I dobrze robi, bo sprawa okazuje się o wiele bardziej zagadkowa i zawikłana, niż mogłoby się z początku wydawać…
Powiedziałabym, że aż za bardzo zawikłana. Nie wszystkie detale są równie przekonujące, szczególnie pod względem psychologicznym, co u samej Agaty Christie stanowiło żelazny punkt programu – pod tym względem była ona absolutną mistrzynią. Motywy oraz mechanizmy ludzkich zachowań znała i rozumiała jak mało kto.
Podobnie ze szczegółami śledztwa. Chwilami odnosiłam wrażenie, że autorka starała się na siłę zagmatwać swoją historię, a w rezultacie wyszyło jej to – przynajmniej miejscami – nieco sztucznie. Nie ma tego, co za każdym razem uderza w pierwowzorze: tej precyzji i konsekwencji jak w zegarku, gdy czytelnik dochodzi do wyjaśnienia zagadki i uderza się dłonią w czoło, myśląc sobie, jak też mógł sam na to nie wpaść, przecież to w sumie takie proste… I tej prostoty tutaj, niestety, zabrakło. Owszem, Sophie Hannah również starała się, by jej książka przypominała krzyżówkę – znajdziemy nawet takie aluzje w tekście – jednak… zbyt mętnie sformułowała do niej hasła.
Lecz nie czepiajmy się za bardzo. Powieść jest udana. Naprawdę z przyjemnością powróciłam do klimatów kultowego cyklu. I tak właśnie potraktujmy tę książkę: jako swobodne nawiązanie do oryginału, do legendy Herkulesa Poirot – a nie jako próbę niewolniczego naśladownictwa czy kontynuacji słynnej serii. Sophie Hannah jest dobrą pisarką, nigdy jednak nie będzie Agathą Christie. Jak zresztą nikt inny. Zapewne nie ma nawet takich ambicji. Bo Królowa jest przecież tylko jedna – i nie przypadkiem została koronowana.

(Anna Klejzerowicz)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz