wtorek, 14 stycznia 2014

Konkurs Świąteczny V miejsce - Małgorzata Jędrzejewska "Gwiazdkowy prezent"


Gwiazdkowy prezent

Za oknem padał śnieg. Miliony płatków różnych kształtów i rozmiarów pokrywały białym puchem ulicę, dachy domów, głowy przechodniów. Mały chłopiec rozpłaszczył nos na szybie, z natężeniem wpatrując się w świat przed nim.
Tęsknił. Jego wielkim marzeniem było poczuć na twarzy chłód białych płatków, zmieniających się w strumyczki w zetknięciu z ciepłem policzków.
Tęsknił, bo już trzy lata minęły od chwili, gdy był na dworze w trakcie burzy śnieżnej. Zakończyło się to dla niego bardzo przykro, bo zachorował i to tak bardzo, że prawie przeniósł się na tamten świat. Fakt, został tu, widocznie tam na górze jeszcze go nie chcieli, ale unieruchomiony na zawsze. Co prawda, nikt tego głośno nie powiedział, lekarze próbowali coś z tym fantem zrobić, jednak widział w ich oczach, że są bezsilni. A on był unieruchomiony i praktycznie z dnia na dzień jego stan się pogarszał. Jedyne, co mógł, to patrzeć przez okno, gdy ktoś go posadził w fotelu, i to przez chwilę, bo przecież od szyby ciągnęło zimno i mógł znów się przeziębić, i znów byłoby gorzej. Ot, takie kółko zamknięte na amen.
Tamten świat… Chłopiec zamyślił się. Bał się tamtego świata i to bardzo. Wszyscy go straszyli nim, mówili, że będzie tam sam, bez żadnej bliskiej osoby. Ale właściwie tu też nikogo takiego nie miał. Bo mimo że lubił panią Elę, to na mamę mu ona nie pasowała. Tak jak reszta chłopców na braci.
„Może byłoby lepiej niż tu? – pomyślał. – Ciekawe, czy tam pada śnieg…”
Ponownie rozpłaszczył nos na szybie, wpatrzony w podskakujące po ulicy czapki, kapelusze, kaptury. Był to śmieszny widok, w dodatku musiał wystarczyć zamiast spaceru ulicami miasta, bo od tamtego tragicznego w skutkach popołudnia nikt nie chciał zaryzykować jego wyjścia na dwór zimą. Tym bardziej, że wózek, na którym jeździł jeszcze
w czasie wakacji, nagle zrobił się za mały i przeszedł w inne ręce, a na większy, taki dostosowany do niego, nie było pieniędzy.
W drzwiach pokoju pojawiła się kobieta i uśmiechnęła się do pleców chłopca.
- Podziwiasz pierwszy śnieg? – spytała wesoło.
- Tak – odrzekł chłopiec. – Proszę pani, czy tej zimy będę mógł wyjść na dwór?
Pah, jak za dotknięciem różdżki złego czarnoksiężnika kobietę opuścił dobry nastrój, ramiona jej opadły, cała sylwetka wyrażała bezsilność.
- Nie wiem. Pan doktor mówi…
- Wiem, co mówi pan doktor- przerwał jej – ale tak samo mówił w wakacje na temat kąpieli w basenie, a jednak mi nie zaszkodziły!
Kobieta zgarbiła się jeszcze bardziej.
- To fakt, niepotrzebnie panikował- przyznała – ale przecież w końcu zachorowałeś i twój stan się pogorszył.
- No tak, ale nie wiadomo, czy to od kąpieli. Proszę pani, przecież pani wie, że i tak bym zachorował – powiedział cicho. - Jestem skazany na chorobę.
Bezradny szept rozniósł się po pokoju, przeniknął ściany, poszybował gdzieś daleko…

W wielkiej sali pałacu Opatrzności było cicho, tylko szumiały drukarki, popiskiwały modemy, czasem głośniej odezwał się nadajnik CB. Siedzący na nasłuchu anioł Antoni poprawił słuchawki. W oczach miał łzy, z którymi nie umiał sobie poradzić. Zaczął stukać na klawiaturze, po chwili na monitorze wyskoczyło mu imię i nazwisko.
- Maciej - powiedział do siebie Antoni. – Lat 14, rodzice: brak, rodzeństwo: brak, stan zdrowia: nieuleczalnie chory. - Zaczął sylabizować łacińskie słowa, ale szybko dał spokój. - Dziwna nazwa, ale imię masz ładne. Co by ci tu, Maciusiu… – zamyślił się, a po chwili plasnął się dłonią w czoło. – No patrz – krzyknął do fotografii na ekranie – że ja zapomniałem o tym nowym programie! Pirat bo pirat, ale może coś pomoże.
Niecierpliwie klikał, szukając w Internecie programu, w końcu znalazł i zainstalował. Nie minęło 10 minut, gdy był gotów do uszczęśliwiania nieznanego Macieja. Chwilę porozglądał się w opcjach, po czym kliknął w link „zdrowie”. Pasek, który się rozwinął, był długi, stanowczo za długi, cofnął się więc do programu zawierającego dane Maćka, skopiował skomplikowaną nazwę i wkleił ją w wyszukiwarkę pirata.
Ekran poczerniał, potem kilka razy rozbłysnął czerwonym światłem, padł i, niestety, wyglądało na to, że się nie podniesie. Ale po kilku minutach coś zaszumiało w stacji dysków i w centralnym punkcie monitora pojawił się napis „Przegrałeś!!!”, a pod nim uśmiechnięta diabelska gęba.
Antoni znieruchomiał i wtedy poczuł na ramieniu dotyk. Aż wrzasnął ze strachu i podskoczył, wprawiając w ruch fotel na kółkach, w którym siedział. Fotel odjechał w bok, odsłaniając Wielkiego Ara*, który uśmiechnął się smutno, patrząc na urągliwy napis.
- Też dałeś się nabrać na ten numer?
- Jaki numer? – wyjąkał Antoni. – Przecież to mi powiedział w tajemnicy anioł…
- Znasz go? Który to?
Antoni potrząsnął głową.
- Poznałem go w Internecie, na forum… - urwał nagle, po chwili wykrzyknął. – Ale dałem się zrobić w skrzydła!!! Przecież to wcale nie musiał być anioł!
Wielki Ar pokiwał głową.
- No właśnie. Co jakiś czas wchodzi nowa wersja tego programu i działa na bardzo prostej zasadzie. Gdy chcemy zrobić coś dobrego dla kogoś stamtąd, on likwiduje nasze pliki i wprowadza swoje, które powodują pogłębienie problemu, np. chorobę. Często doprowadzają do tego, że ktoś wpada w depresję i popełnia samobójstwo. Albo zapiszą wypadek. W ten sposób zginęli rodzice Maćka i jego braciszek… Każda wersja jest coraz bardziej szatańska i krzywdzi, kogo się da.
Antoni zrobił wielkie oczy.
- Czy to znaczy, że coś stało się Maciejowi? Przeze mnie?
- Nie – uśmiechnął się Ar – na szczęście mamy już antywira, który stworzył zaporę przeciw szatańskiej przemyślności. I to nasze plany zostaną zrealizowane.
- Jakie plany? – wyjąkał Antoni.
- A co ty chciałeś dać Maciejowi? – spytał Ar łagodnie. – Pewnie zdrowie, co?
Anioł pokiwał głową.
- No właśnie, tak myślałem. Dlatego uaktywnił się diabelski program. Widzisz, pewne rzeczy są nieodwołalne. Maciej jest chory, bardzo ciężko i nie ma szans na wyleczenie. Jeszcze nie. Ale czeka na wynalezienie lekarstwa, bo to jest zawsze możliwe. A ponieważ nie zapobiegliśmy strasznemu wypadkowi, który spotkał jego rodzinę, więc dostaje od nas prezent.
Kilkoma kliknięciami przywrócił porządek na pulpicie, a następnie wszedł w opcję „przyszłość”. Łagodny śpiew rozniósł się po całym pomieszczeniu, zagłuszając skutecznie inne odgłosy, a na monitorze pojawił się ruchomy obraz. W centrum był Maciej, a obok niego jakiś mężczyzna, kobieta, chłopczyk, dziewczynka i pies. Wszyscy uśmiechnięci, patrzyli z czułością na chłopca, który mógł tylko leżeć bezsilnie. Ale widać było, że jest szczęśliwy, choć w oczach miał łzy.
- Co to jest? – wyszeptał Antoni.
- To rodzina, Antoni. Znaleźliśmy rodzinę, która niedługo go pozna i będzie chciała wziąć do siebie bez względu na wszystko. Nie będzie im przeszkadzało, że jest tak bardzo chory. Po prostu, pokochają go. Tak więc, nim minie rok, Maciek już nie będzie sam. Niedługo opuści Dom Dziecka i znajdzie się w innym świecie.
Antoni patrzył na widok przed sobą, a było na co patrzeć, bo nagle z nieba zaczęły się sypać białe płatki, które opadały także na twarz chłopca. Nie mógł podnieść rąk, żeby je złapać, ale mógł chwytać ustami śnieżny puch. I mógł bezkarnie płakać ze szczęścia, bo nikt nie wiedział, czy po jego policzkach płyną łzy, czy roztopione śnieżynki…



*Wielki Ar to Wielki Archiwista, wolontariusz w pałacu Opatrzności. Opiekuje się płomykami gorejącymi w duszy ludzkiej, tzn. zarządza największą salą w pałacu Opatrzności, w której są płomyki świec: białe, różowe, czerwone, pomarańczowe, żółte, niebieskie. Wesołe i figlarne albo poważne, pełgające nisko przy ziemi. Każdy płomyk to życie. Życie konkretnej osoby. Gdy ono się kończy, gaśnie także płomyk. Jako że „pańskie oko konia tuczy”, Wielki Ar codziennie sam robi poranny obchód sali płomyków. Sprawdza, ile doszło, ile ubyło, jakim płomieniem palą się te, które są. Pamięć ma doskonałą, wiedzę także, więc z każdego płomyka umie odczytać historię życia. Wie, kto aktualnie choruje, kogo zostawiła żona, a komu urodziło się dziecko. Wielki Ar ma wiele pracy, więc ma stażystów. W chwili, gdy zaczyna się ta historia, takim stażystą był Antoni, anioł początkujący…


MAŁGORZATA JĘDRZEJEWSKA

2 komentarze: