piątek, 3 stycznia 2014

LIST Z POWSTANIA. Wywiad z ANNĄ KLEJZEROWICZ.


O nowej książce "List z powstania" z autorką rozmawia Grażyna Strumiłowska.

1. Dlaczego właśnie powstanie warszawskie. Ty jesteś związana z Gdańskiem, niewiele łączy Cię z Warszawą.

A.K. Urodziłam się w Gdańsku, ale część mojej rodziny – ze strony ojca – pochodzi z Warszawy oraz okolic, na przykład z Podkowy Leśnej, gdzie do tej pory mieszkają moi bliscy krewni. W samej Warszawie zresztą też. Od dziecka łączyły mnie więc ze stolicą szczególne więzi. Warszawiakiem z krwi i kości był mój wuj, a w zasadzie chyba stryj - nigdy nie przyzwyczaję się do tych zawiłości pokrewieństwa – który jako młody chłopak walczył w Powstaniu
Warszawskim. Przeżył je, lecz ten krótki czas zaważył na całym jego życiu. Niedawno zmarł, a nam wciąż bardzo go brakuje. Także jego opowieści. To jego pamięci dedykowałam tę powieść.

2.Podjęłaś się pokazania tematyki, obecnie kontrowersyjnej. Coraz więcej osób neguje sens powstania. Jaka jest Twoja opinia.

A.K. Szkoda czasu i wysiłku na negowanie czegoś, co było. Lepiej wyciągać wnioski na przyszłość. Ja się nie podejmuję oceny zrywów narodowych. Politycznie z pewnością przyniosło nam to ogromne straty - do dziś ponosimy ich konsekwencje. Ale tamtych ludzi rozumiem. Jakby mnie ktoś w moim kraju traktował jak szmatę, to też bym pewnie walczyła. Ci młodzi ludzie nie bili się wyłącznie w imię abstrakcyjnych ideałów, prowadzeni jak cielęta na rzeź – jak niektórzy chcieliby to teraz widzieć. To bardzo jednostronny punkt widzenia. Oni walczyli o własne godne życie, o swoją przyszłość, o normalność. Ktoś może to nazwać pomyłką. Ale my dopiero teraz o tym wiemy, a oceniać najłatwiej po fakcie. Wtedy była tylko nadzieja. Oczywiście mam na myśli ludzi, powstańców – nie sterujących tym wszystkim polityków, bo ci kierują się zupełnie innymi racjami... Gdyby nie politycy, to w ogóle tej wojny by pewnie nie było.

3. Jak długo zbierałaś materiały do tej powieści?

A.K. Parę miesięcy. Musiałam odświeżyć własne wspomnienia, pomęczyć Mamę, żeby opowiedziała mi o sprawach, których sama nie mogę pamiętać, odszukać stare listy, fotografie, książki ojca (który interesował się historia i pasjonował tematyką Powstania Warszawskiego), jego notatki. Przeczytać kilka książek, wejść w klimat nie tylko samego powstania, ale też całej epoki od wojny, poprzez czasy PRL-u, okres przełomu, aż do dziś. No i wysłuchać opowieści różnych ludzi, przyjaciół, w tym Twoich, Grażynko. Za nie i za zdjęcia, które dla mnie zrobiłaś i przesłałaś, będę Ci wdzięczna do końca życia. Bardzo mi pomogłaś.

4. W Twoich książkach głównymi bohaterkami są kobiety, często osoby po traumatycznych przejściach, ale zawsze silne, odważne i wygrywające. Czy tak postrzegasz kobiety?

 A.K. Chyba tak. Kobiety często takie właśnie są, od tysiącleci – silne i twarde, wbrew wygodnym dla niektórych stereotypom. Generalnie o wiele lepiej radzą sobie z przeciwnościami losu niż mężczyźni. Ale zostawmy ten temat, bo jeszcze się ktoś obrazi. Przecież bywa różnie. Płeć nie jest najbardziej znaczącym miernikiem ludzkiego charakteru. Ja w każdym razie cenię takie właśnie kobiety. Szerzej nawet – takich ludzi. Odważnych, prawych, szczerych, silnych i... po prostu prawdziwych.

5. Ile jest w Twoich bohaterkach Anny Klejzerowicz?

A.K. Żebym to ja wiedziała... One też są różne. Zapewne w każdej coś z siebie pozostawiłam. Podobnie zresztą jak i w męskich postaciach. Powstają w moim umyśle, więc muszą coś ze mnie mieć. Choć żadna z tych postaci nie jest moim odbiciem, nigdy nie piszę o sobie. Niektórych nawet nie lubię. Ale chciałabym być taka jak moja Marianna: silna i nigdy się nie poddająca.

6. Czy poruszanie trudnych, bolesnych tematów, opisywanie tragedii ma jakiś wpływ na Twoją psychikę, jak sobie z tym radzisz. Nie wierzę w całkowite zdystansowanie się autora od kreowanej postaci.

A.K. Tak... z pewnością ma. Choćby dlatego, że długie nocne godziny poświęcam na rozmyślanie o tym, o czym właśnie piszę. A to po prostu musi wpływać na nastrój. Jednak staram się dystansować. Wstaję i otrząsam się z wszelkich osobistych nastrojów. Skupiam się na pracy – na tym, żeby jak najlepiej oddać temat, nad językiem, formą, warsztatem. Może na to potrzeba lat, pewnej rutyny, ale... nie pozwalam, żeby moje własne prywatne emocje nadmiernie wpływały na kształt książki. Zawsze zresztą staram się być obiektywna: jako autor ustawiam się z boku i przyglądam się moim bohaterom z dystansu.

7. Wracając do tematu powstania. To bardzo trudny temat i duża odpowiedzialność. Jak sobie z tym poradziłaś?

A.K. Moja książka nie dotyczy wyłącznie samego powstania. Ono jest w niej tylko punktem wyjścia. Choć podjęłam się pewnego wyzwania... sama dla siebie. Zmierzyłam się z tym, co dla mnie osobiście znaczy ten temat. Ja także od dzieciństwa go przeżywałam. A jak sobie z tym poradziłam... ocenią czytelnicy.

8. I ostatnie pytanie. Na jakiej grupie czytelników najbardziej Ci zależy, do kogo kierujesz swoją książkę?

A.K. Do ludzi myślących. Takich, którzy czytają z sercem oraz z otwartym umysłem, dostrzegając nie tylko powierzchnię, nie tylko samą akcję, ale potrafią też doczytać się czegoś pomiędzy słowami – współtworząc książkę, tworząc ją razem ze mną.



3 komentarze:

  1. Świetny wywiad. Gratuluję i dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na ksiazke. moj ojciec tez byl warszawiakiem z dziada pradziada chociaz ja po mamie mam galicyjskie korzenie. o powstaniu wiele sie w moim domu mowilo. Dziekuje za ten wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odliczamy do 15 stycznia, już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń