- Nie zgadzam się! Nie ma mowy! NIEEEEEEEEEE! - mniej więcej tyle miała do powiedzenia Drożdżówka pani Bożence i panu Radkowi na temat tej oburzającej sytuacji. Człowiek dorosły powiedziałby to ostro i wyraźnie, dziecko mogłoby wykrzyczeć... Ale Drożdżówka była Kotem. Wrzaski są poniżej jej godności a ostre stawianie się oznaczałoby, że sprawa jakoś ją dotknęła. A okazanie takiej słabości to proszenie się o powtórkę!
Kot musi dbać o swój pi-ar i profesjonalny image... Znała te słowa z telewizji i nie wiedziała dokładnie, co znaczą, ale z grubsza chodziło o to, żeby ludzie patrzyli na Kota z odpowiednim szacunkiem i uwielbieniem. Bez tego Kot nie mógłby należycie zarządzać domem. Dlatego tylko przeszyła wszystkie dostępne ludzkie serca spojrzeniem pełnym wyrzutu, zawinęła ogonkiem w powietrzu i powędrowała na pawlacz, który od zawsze był Kocim Kącikiem Zmartwień Oraz Drzemek. A kiedy już się tam wygodnie ułożyła - pomyślała z satysfakcją:- Ale im pokazałam!
Po chwili doszła do wniosku, że tej satysfakcji nie wystarczy i zaczęła jeszcze raz rozpamiętywać wszystko od nowa. Albowiem nawet najbardziej dramatyczne wykręcanie kocim ogonem nie wyrazi pełni uczuć ukochanej jedynaczki, której ni stąd ni zowąd wprowadza się do domu kot-kurencję!
Przyszli oboje... i przynieśli takie COŚ! Nieduże i chude... w czarne pręgi na burym futerku (albo odwrotnie - Drożdżówka nie obejrzała zbyt dokładnie, bo ją zatkało ze zgrozy). Pręgi układały się w kółka na bokach.
CZY KTOŚ WIDZIAŁ PORZĄDNEGO KOTA Z KÓŁKAMI !?! Czy kot to jest jakieś stare BMW, żeby miał na bokach koła zapasowe? Jak ma kółka to niech natychmiast odjeżdża, ale już!
Nazwali toto Pręgusią.
Na rozpamiętywaniu tych wszystkich zniewag zeszło sporo czasu i Drożdżówka doszła do wniosku, że jest głodna.I to podsunęło jej GENIALNY pomysł: zagłodzi się na śmierć. To powinno kompletnie załamać panią Bożenkę i pana Radka. Pożałują swojego zachowania!
Pani Bożenka zawsze siadała obok swojej kici podczas posiłków i na pewno będzie jej tego brakowało... Drożdżówka mocno wątpiła, czy ludzie potrafią jeść, jeżeli wcześniej nie zobaczą jedzącego Kota...Dostaną za swoje! Z tą myślą schowała się głębiej w pawlaczu.Głodziła się aż piętnaście minut.
Było naprawdę ciężko.Nie obawiała się o swoje zdrowie - sześciokilogramowy kot ma zapasy, które tak szybko się nie skończą... Z drugiej strony słyszała, że to może zaszkodzić... Przypomniała sobie opowieści o wszystkich wycieńczonych znajomych z podwórka... Doszła do wniosku, że nie może posuwać się tak daleko. Ale na pewno doczeka do chwili, kiedy jej ludzie zaczną się śmiertelnie martwić. No może nie "śmiertelnie" ale "bardzo".
Wyjrzała ostrożnie, żeby sprawdzić czy to już, ale nie zobaczyła niczego. Bezczelni. Mogliby się martwić w zasięgu jej wzroku.
Trudno. Wytrzyma, dopóki nie uzyska pewności.
Dla zabicia czasu policzyła sobie łapy i pazury, wylizała starannie ogon, wyczesała uszy i głowę... i wpadła na straszną myśl: a jeśli ta "Pręgusia" korzysta z nieobecności prawowitego Kota i wyjada ciasteczka? Do takiego bezprawia nie wolno dopuścić!
Zeskoczyła z pawlacza jak bomba spadająca na spokojne miasteczko... zresztą miała mniej więcej podobne zamiary wobec wszystkich domowników, jacy jej się nawiną pod pazury.
Ciasteczka pozostały nienaruszone. Spojrzała znacząco na panią Bożenkę robiącą coś w kuchni.
Podziałało.
- O, jesteś! - pani siadła obok Kociego Miejsca Obiadowego. Drożdżówka dostojnie zjadła kilka ciasteczek... a odchodząc wygięła grzbiet w dół tak, żeby o centymetr ominąć głaszczącą rękę.
W drzwiach kuchni spojrzała, czy demonstracja wywarła należyte wrażenie.
- Co ty, Kiniu? Gniewasz się? - to nie była oczekiwana reakcja, więc kocica poszła podrapać kanapę.
Wbiła pazury w obicie, pociągnęła dwa razy bez przekonania... Wpadałoby sprawdzić, czy ta cała "Pręgusia" nie zajęła Oficjalnego Kociego Koszyka.
Jak przystało na Kota i Władcę - Drożdżówka usiadła na chwilę a potem starannie otarła się o cały koszyczek. Nikt nie mógł mieć wątpliwości co do tak oznaczonego miejsca. No... może ludzie, którzy w ogóle nie znają się na prawie własności. Siadła na chwilkę na środku pokoju. Na fotelach nie siedział nikt... za wyjątkiem pana Radka ale bezogonowi się nie liczą. Zdecydowała, że podpisze fotele, kanapę i komodę. Po dopełnieniu tego obowiązku przypomniała sobie o drugim pokoju... skoro nie było tutaj tej pręgowatej przybłędy z kółkami... - musiała być tam.
Chyba, że ją wywieźli!
Pełna nadziei pognała co kot wyskoczy do pokoju i wpadła prosto na Pręgusię, która właśnie nieśmiało wyszła z drugiej kanapy, żeby pozwiedzać nowy dom. Obie kocice zderzyły się niczym gumowe kule do rozpędzania demonstracji, po czym natychmiast uciekły w przeciwne strony prychając na cały dom. W wyniku tak gwałtownego startu dywan zwinął się w rulonik na obydwu końcach.
Dotychczasowa Władczyni Domu opamiętała się na pawlaczu. Wylizała z namysłem całe futerko. Nie może uciekać. Będzie walczyć. Nastroszyła się na wszelki wypadek i stanowczym krokiem zlazła na dół. Demonstracyjnie pomaszerowała do kuchni, żeby zjeść coś na zapas. Wojna wymaga sił. Uniknęła głaskania o pół centymetra - swoją drogą co to za czasy, że ma powód do ćwiczenia takich zachowań - a następnie pewnym krokiem wtargnęła do małego pokoju. Jeszcze przed progiem zaczęła warczeć. Nie zobaczyła uzurpatorki. Warcząc wlazła do kanapy i przeszukała ją wzdłuż i wszerz. Warcząc otarła się o każdy istotny element mebla i wywędrowała do dużego pokoju. Warcząc. A kiedy penetrowała i oznaczała tamtejszą kanapę - warczenie niosło się pod sufit. Następnie Drożdżówka wskoczyła na fotele i ponownie otarła się o każdy ich wygodny fragment, tak, żeby było jasne, kto ma prawo na nich leżeć. Chyba nie trzeba wyjaśniać, jaki dźwięk tworzył tło dla tej operacji...
Pręgusia nie pokazała się nigdzie - zły znak... Starsza kocica postanowiła obejrzeć pokój z wygodnego punktu obserwacyjnego... czyli z oparcia fotela. Wskoczyła tam... warcząc. Ułożyła się wygodnie, tak, żeby fałdy sadełka na brzuszku równo objęły jedną i drugą stronę mebla, z lubością wystawiła mordkę do słońca wpadającego przez okno... po czy przypomniała sobie, że nie czas na kontemplację podczas zażartych działań wojennych. Spojrzała w dół. Na środku jej Osobistego Kociego Koszyka siedziała Pręgusia i wylizywała sobie grzbiet. W tym samym momencie podniosła głowę z wysuniętym do połowy językiem.
Oczy kocic spotkały się.
Warczenie urwało się w połowie.Dał się słyszeć łomot.
Pan Radek przestał czytać gazetę. Nie był w stanie powiedzieć czy Drożdżówka zeskoczyła czy też spadła z wrażenia. W następnej chwili zauważył najpierw jeden a potem drugi koci ogon przemykający w stronę kuchni.
Warczenie poniosło się znowu na całe mieszkanie. Przez następny tydzień ani na chwilę nie umilkło. Początkowo Pręgusia próbowała się chować ale dokądkolwiek poszła - w odległości metra warczało za nią sześć kilo zagniewanego kota w nastroszonym futrze. Jeśli szła coś zjeść - musiała wyminąć warczącą Drożdżówkę. Do kuwety wędrowała zataczając sprytnie kręgi pod meblami, dzięki czemu wymanewrowywała przeciwnika niczym admirał Nelson.
Cóż robić? Po trzech dniach przestała się tym stresować. Kocia wojna pozycyjna trwała a ofiarą była ludność cywilna, czyli pani Bożenka i pan Radek, którzy z wolna wpadali w rezonans i sami zaczynali warczeć.
Kilka dni później Drożdżówka opadła z sił. Jeśli ktoś tego nie rozumie - to najwyraźniej nigdy nie warczał przez 168 godzin z krótkimi przerwami na posiłki.
Koty mają naturalne poczucie misji dziejowej - dobrze wiedzą, że zrelaksowany futrzak w domu upewnia wszystkich mieszkańców, że świat idzie w dobrą stronę. To dlatego z wdziękiem śpią, ile wlezie. Drożdżówka prowadząc wojnę oczywiście nie spała i proszę: jej ludzie zrobili się nerwowi. Ale nie wpadli na konieczność usunięcia Pręgusi... Zrezygnowana padła akurat na kanapie. Potrzebowała snu.
Śniła o mamie liżącej ją po uszach. A kiedy mrucząc zaczęła udeptywać jej wyśniony brzuszek - poprzez warstwy kociej świadomości przebiła się natrętna myśl, że łapki opierają się o coś miłego również w rzeczywistości. Otworzyła oczy.
- Mruuuu... - powiedziała Pręgusia - Fajne masz te łapy, wiesz?
Starsza kocica wystartowała z prychnięciem godnym czołgu "Rudy 102". Zatrzymała się dopiero na pawlaczu. Przez resztę dnia w samotności przeżywała swoją klęskę. Aby dokładniej ją wycierpieć, ułożyła sobie punkty:
1. Utraciła pozycję jedynaczki.
2. Spędziła mnóstwo czasu na przegranej wojnie.
3. Schudła.
4. Musi się podzielić Kocią Przestrzenią Luksusową...
4a. ... a szczególnie Kocim Koszykiem i Kanapami.
Po namyśle uznała, że najbardziej bolą straty terytorialne... Nie może ustępować w tak kluczowej kwestii a zatem nie ustąpi. Twierdzą jej będzie każdy próg, czyli próg od jednego pokoju, próg od drugiego pokoju, próg od kuchni i próg od łazienki. Taka ilość twierdz zabrzmiała pocieszająco. Zdecydowanie miała gdzie leżeć na straży Kociego Stanu Posiadania... a jeśli wyciągnie się wzdłuż progu to nawet nie musi warczeć, bo zajmie całą szerokość futryny. Pokrzepiona na duchu uznała miniony tydzień za całkiem ciekawy. Jako jedynaczka pławiła się w luksusach ale też i w nudzie. Pani Bożenka nie raz zauważała, że dwa koty bawią się lepiej niż jeden.
A może... postanowili podarować JEJ Pręgusię do osobistego użytku?Zaskoczona tym odkryciem siadła i podrapała się po głowie.
To zmieniało wiele – nie byłaby eks-jedynaczką ale jedynaczką posiadającą swoje zwierzątko... i to wygodniejsze niż chomik czy kanarek, które po jednorazowym wydobyciu z klateczki nadaje się najwyżej na jeden posiłek. Taka Pręgusia mogła wystarczyć na długo...
Resztę dnia Drożdżówka spędziła zerkając z pawlacza na młodszą kotkę i rozważając nową sytuację ze wszystkich stron.
Wieczorem zlazła z pawlacza. Usiadła na dywanie przed swoimi ludźmi. Popatrzyła im prosto w oczy i powiedziała:
- No dobrze. Ten prezent... może być moim zwierzątkiem... ALE WY MACIE TYLKO MNIE!
Piotr Olszówka
Kot musi dbać o swój pi-ar i profesjonalny image... Znała te słowa z telewizji i nie wiedziała dokładnie, co znaczą, ale z grubsza chodziło o to, żeby ludzie patrzyli na Kota z odpowiednim szacunkiem i uwielbieniem. Bez tego Kot nie mógłby należycie zarządzać domem. Dlatego tylko przeszyła wszystkie dostępne ludzkie serca spojrzeniem pełnym wyrzutu, zawinęła ogonkiem w powietrzu i powędrowała na pawlacz, który od zawsze był Kocim Kącikiem Zmartwień Oraz Drzemek. A kiedy już się tam wygodnie ułożyła - pomyślała z satysfakcją:- Ale im pokazałam!
Po chwili doszła do wniosku, że tej satysfakcji nie wystarczy i zaczęła jeszcze raz rozpamiętywać wszystko od nowa. Albowiem nawet najbardziej dramatyczne wykręcanie kocim ogonem nie wyrazi pełni uczuć ukochanej jedynaczki, której ni stąd ni zowąd wprowadza się do domu kot-kurencję!
Przyszli oboje... i przynieśli takie COŚ! Nieduże i chude... w czarne pręgi na burym futerku (albo odwrotnie - Drożdżówka nie obejrzała zbyt dokładnie, bo ją zatkało ze zgrozy). Pręgi układały się w kółka na bokach.
CZY KTOŚ WIDZIAŁ PORZĄDNEGO KOTA Z KÓŁKAMI !?! Czy kot to jest jakieś stare BMW, żeby miał na bokach koła zapasowe? Jak ma kółka to niech natychmiast odjeżdża, ale już!
Nazwali toto Pręgusią.
Na rozpamiętywaniu tych wszystkich zniewag zeszło sporo czasu i Drożdżówka doszła do wniosku, że jest głodna.I to podsunęło jej GENIALNY pomysł: zagłodzi się na śmierć. To powinno kompletnie załamać panią Bożenkę i pana Radka. Pożałują swojego zachowania!
Pani Bożenka zawsze siadała obok swojej kici podczas posiłków i na pewno będzie jej tego brakowało... Drożdżówka mocno wątpiła, czy ludzie potrafią jeść, jeżeli wcześniej nie zobaczą jedzącego Kota...Dostaną za swoje! Z tą myślą schowała się głębiej w pawlaczu.Głodziła się aż piętnaście minut.
Było naprawdę ciężko.Nie obawiała się o swoje zdrowie - sześciokilogramowy kot ma zapasy, które tak szybko się nie skończą... Z drugiej strony słyszała, że to może zaszkodzić... Przypomniała sobie opowieści o wszystkich wycieńczonych znajomych z podwórka... Doszła do wniosku, że nie może posuwać się tak daleko. Ale na pewno doczeka do chwili, kiedy jej ludzie zaczną się śmiertelnie martwić. No może nie "śmiertelnie" ale "bardzo".
Wyjrzała ostrożnie, żeby sprawdzić czy to już, ale nie zobaczyła niczego. Bezczelni. Mogliby się martwić w zasięgu jej wzroku.
Trudno. Wytrzyma, dopóki nie uzyska pewności.
Dla zabicia czasu policzyła sobie łapy i pazury, wylizała starannie ogon, wyczesała uszy i głowę... i wpadła na straszną myśl: a jeśli ta "Pręgusia" korzysta z nieobecności prawowitego Kota i wyjada ciasteczka? Do takiego bezprawia nie wolno dopuścić!
Zeskoczyła z pawlacza jak bomba spadająca na spokojne miasteczko... zresztą miała mniej więcej podobne zamiary wobec wszystkich domowników, jacy jej się nawiną pod pazury.
Ciasteczka pozostały nienaruszone. Spojrzała znacząco na panią Bożenkę robiącą coś w kuchni.
Podziałało.
- O, jesteś! - pani siadła obok Kociego Miejsca Obiadowego. Drożdżówka dostojnie zjadła kilka ciasteczek... a odchodząc wygięła grzbiet w dół tak, żeby o centymetr ominąć głaszczącą rękę.
W drzwiach kuchni spojrzała, czy demonstracja wywarła należyte wrażenie.
- Co ty, Kiniu? Gniewasz się? - to nie była oczekiwana reakcja, więc kocica poszła podrapać kanapę.
Wbiła pazury w obicie, pociągnęła dwa razy bez przekonania... Wpadałoby sprawdzić, czy ta cała "Pręgusia" nie zajęła Oficjalnego Kociego Koszyka.
Jak przystało na Kota i Władcę - Drożdżówka usiadła na chwilę a potem starannie otarła się o cały koszyczek. Nikt nie mógł mieć wątpliwości co do tak oznaczonego miejsca. No... może ludzie, którzy w ogóle nie znają się na prawie własności. Siadła na chwilkę na środku pokoju. Na fotelach nie siedział nikt... za wyjątkiem pana Radka ale bezogonowi się nie liczą. Zdecydowała, że podpisze fotele, kanapę i komodę. Po dopełnieniu tego obowiązku przypomniała sobie o drugim pokoju... skoro nie było tutaj tej pręgowatej przybłędy z kółkami... - musiała być tam.
Chyba, że ją wywieźli!
Pełna nadziei pognała co kot wyskoczy do pokoju i wpadła prosto na Pręgusię, która właśnie nieśmiało wyszła z drugiej kanapy, żeby pozwiedzać nowy dom. Obie kocice zderzyły się niczym gumowe kule do rozpędzania demonstracji, po czym natychmiast uciekły w przeciwne strony prychając na cały dom. W wyniku tak gwałtownego startu dywan zwinął się w rulonik na obydwu końcach.
Dotychczasowa Władczyni Domu opamiętała się na pawlaczu. Wylizała z namysłem całe futerko. Nie może uciekać. Będzie walczyć. Nastroszyła się na wszelki wypadek i stanowczym krokiem zlazła na dół. Demonstracyjnie pomaszerowała do kuchni, żeby zjeść coś na zapas. Wojna wymaga sił. Uniknęła głaskania o pół centymetra - swoją drogą co to za czasy, że ma powód do ćwiczenia takich zachowań - a następnie pewnym krokiem wtargnęła do małego pokoju. Jeszcze przed progiem zaczęła warczeć. Nie zobaczyła uzurpatorki. Warcząc wlazła do kanapy i przeszukała ją wzdłuż i wszerz. Warcząc otarła się o każdy istotny element mebla i wywędrowała do dużego pokoju. Warcząc. A kiedy penetrowała i oznaczała tamtejszą kanapę - warczenie niosło się pod sufit. Następnie Drożdżówka wskoczyła na fotele i ponownie otarła się o każdy ich wygodny fragment, tak, żeby było jasne, kto ma prawo na nich leżeć. Chyba nie trzeba wyjaśniać, jaki dźwięk tworzył tło dla tej operacji...
Pręgusia nie pokazała się nigdzie - zły znak... Starsza kocica postanowiła obejrzeć pokój z wygodnego punktu obserwacyjnego... czyli z oparcia fotela. Wskoczyła tam... warcząc. Ułożyła się wygodnie, tak, żeby fałdy sadełka na brzuszku równo objęły jedną i drugą stronę mebla, z lubością wystawiła mordkę do słońca wpadającego przez okno... po czy przypomniała sobie, że nie czas na kontemplację podczas zażartych działań wojennych. Spojrzała w dół. Na środku jej Osobistego Kociego Koszyka siedziała Pręgusia i wylizywała sobie grzbiet. W tym samym momencie podniosła głowę z wysuniętym do połowy językiem.
Oczy kocic spotkały się.
Warczenie urwało się w połowie.Dał się słyszeć łomot.
Pan Radek przestał czytać gazetę. Nie był w stanie powiedzieć czy Drożdżówka zeskoczyła czy też spadła z wrażenia. W następnej chwili zauważył najpierw jeden a potem drugi koci ogon przemykający w stronę kuchni.
Warczenie poniosło się znowu na całe mieszkanie. Przez następny tydzień ani na chwilę nie umilkło. Początkowo Pręgusia próbowała się chować ale dokądkolwiek poszła - w odległości metra warczało za nią sześć kilo zagniewanego kota w nastroszonym futrze. Jeśli szła coś zjeść - musiała wyminąć warczącą Drożdżówkę. Do kuwety wędrowała zataczając sprytnie kręgi pod meblami, dzięki czemu wymanewrowywała przeciwnika niczym admirał Nelson.
Cóż robić? Po trzech dniach przestała się tym stresować. Kocia wojna pozycyjna trwała a ofiarą była ludność cywilna, czyli pani Bożenka i pan Radek, którzy z wolna wpadali w rezonans i sami zaczynali warczeć.
Kilka dni później Drożdżówka opadła z sił. Jeśli ktoś tego nie rozumie - to najwyraźniej nigdy nie warczał przez 168 godzin z krótkimi przerwami na posiłki.
Koty mają naturalne poczucie misji dziejowej - dobrze wiedzą, że zrelaksowany futrzak w domu upewnia wszystkich mieszkańców, że świat idzie w dobrą stronę. To dlatego z wdziękiem śpią, ile wlezie. Drożdżówka prowadząc wojnę oczywiście nie spała i proszę: jej ludzie zrobili się nerwowi. Ale nie wpadli na konieczność usunięcia Pręgusi... Zrezygnowana padła akurat na kanapie. Potrzebowała snu.
Śniła o mamie liżącej ją po uszach. A kiedy mrucząc zaczęła udeptywać jej wyśniony brzuszek - poprzez warstwy kociej świadomości przebiła się natrętna myśl, że łapki opierają się o coś miłego również w rzeczywistości. Otworzyła oczy.
- Mruuuu... - powiedziała Pręgusia - Fajne masz te łapy, wiesz?
Starsza kocica wystartowała z prychnięciem godnym czołgu "Rudy 102". Zatrzymała się dopiero na pawlaczu. Przez resztę dnia w samotności przeżywała swoją klęskę. Aby dokładniej ją wycierpieć, ułożyła sobie punkty:
1. Utraciła pozycję jedynaczki.
2. Spędziła mnóstwo czasu na przegranej wojnie.
3. Schudła.
4. Musi się podzielić Kocią Przestrzenią Luksusową...
4a. ... a szczególnie Kocim Koszykiem i Kanapami.
Po namyśle uznała, że najbardziej bolą straty terytorialne... Nie może ustępować w tak kluczowej kwestii a zatem nie ustąpi. Twierdzą jej będzie każdy próg, czyli próg od jednego pokoju, próg od drugiego pokoju, próg od kuchni i próg od łazienki. Taka ilość twierdz zabrzmiała pocieszająco. Zdecydowanie miała gdzie leżeć na straży Kociego Stanu Posiadania... a jeśli wyciągnie się wzdłuż progu to nawet nie musi warczeć, bo zajmie całą szerokość futryny. Pokrzepiona na duchu uznała miniony tydzień za całkiem ciekawy. Jako jedynaczka pławiła się w luksusach ale też i w nudzie. Pani Bożenka nie raz zauważała, że dwa koty bawią się lepiej niż jeden.
A może... postanowili podarować JEJ Pręgusię do osobistego użytku?Zaskoczona tym odkryciem siadła i podrapała się po głowie.
To zmieniało wiele – nie byłaby eks-jedynaczką ale jedynaczką posiadającą swoje zwierzątko... i to wygodniejsze niż chomik czy kanarek, które po jednorazowym wydobyciu z klateczki nadaje się najwyżej na jeden posiłek. Taka Pręgusia mogła wystarczyć na długo...
Resztę dnia Drożdżówka spędziła zerkając z pawlacza na młodszą kotkę i rozważając nową sytuację ze wszystkich stron.
Wieczorem zlazła z pawlacza. Usiadła na dywanie przed swoimi ludźmi. Popatrzyła im prosto w oczy i powiedziała:
- No dobrze. Ten prezent... może być moim zwierzątkiem... ALE WY MACIE TYLKO MNIE!
Piotr Olszówka
Kocham takie " kocie opowiesci" :) :) :)
OdpowiedzUsuńBędzie cała książka. Zacząłem pisać ją kiedy Farel był stary, chciałem opowiedzieć o nim i jego znajomkach, bo te historie to właściwie fabularyzowane reportaże. Niestety - zmarł. I na długo straciłem ochote do pisania tych historii. Ale podejmuje temat na nowo. Drożdżówka (oficjalnie Kinia) i Pręgusia to prawdziwe Kocie Osoby. Portret Kini ilustruje tę historię. Ich walka o dominację trwa już 4 lata, mimo, że Kinia pogodziła sie z drugą kotką w domu. Ostatnio stosunki im się ociepliły, bo Kinia poznała naszą Pumę... i Pumidło okazalo się prawdziwym zagrożeniem, wobec którego Pręgusia stala się przyjaciółką. Mamy teraz taki układ strategiczny: nasza psina Nana boi się Kini i przyjażni z Pumą (uważa ją za przybraną siostrę), Kinia straszy Nanę i boi się Pumy oraz powoli zaprzyjaźnia z Pręgusią. Pręgusia boi się Nany i skutecznie strofuje Pumę tudzież czuje duży respekt przed Kinią. Puma nie boi się nikogo chociaż ustępuje Pręgusi... ale wielbi Kinię jako ideał kociej kariery i koniecznie chce jej odebrać stanowisko NadKota.
OdpowiedzUsuńPozostaje tajemnicą dlaczego w tym wszystkim czlowieki jeszcze nie zwariowały.
Bardzo ciekawie napisane. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie !!!
OdpowiedzUsuń