Książka przekazana przez wydawnictwo Szara Godzina
W ostatnich latach mamy łatwy dostęp do wielu dokumentów pokazujących drugą wojnę światową z dość nieoczekiwanych punktów widzenia. Możemy zapoznać się ze wspomnieniami niemieckich żołnierzy, rozmaitych funkcjonariuszy a nawet i członków zbrodniczych formacji, które dawniej podlegały cenzurze. Oprócz tego pojawiło się na rynku bardzo wiele opracowań historycznych... Dzięki temu możemy lepiej poznać historię II wojny światowej, ale z drugiej strony daje się zauważyć niebezpieczne zjawisko: zbrodniarze lat wojny stali się trochę oswojeni. Coraz częściej spotykamy się z próbami wybielania esesmanów czy gestapowców. To proces do pewnego stopnia zrozumiały - byli przez wiele lat demonizowani a kiedy wreszcie dostaliśmy do rąk np. ich wspomnienia lub wspomnienia osób, które ich znały, poznaliśmy wizerunki czułych tatusiów, wyrozumiałych szefów, inteligentnych organizatorów... Współczesne wykształcenie historyczne na ogół jest dość słabe, mało kto próbuje ogarnąć jakiś szerszy obraz wydarzeń czy chociażby pamiętać o starej prawdzie głoszącej, że "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia", co za tym idzie, ludzie łatwo zapominają, że zdolny organizator realizował się w stworzeniu sprawnej wysyłki do gazu a miły tatuś przed zabawą z córeczką wychodził na taras domu postrzelać sobie do więźniów obozu koncentracyjnego, którym kierował. No i sami autorzy pamiętników skromnie przemilczali fakty, które mogłyby im zaszkodzić. Relacje świadków wydarzeń bywają tyleż osobiste co jednostronne.
Jaki to wszystko ma związek z książką Agnieszki Krawczyk? Po prostu w ostatnich latach często spotykam w literaturze obraz Hitlera - wyjątkowego męża stanu. Czytam wypowiedzi o jego przenikliwości, wizjonerstwie... i trochę przeraża mnie ich rozpowszechnianie się, bo Adolf Hitler był przede wszystkim narcyzem leczącym swoje kompleksy przy pomocy nieograniczonej władzy, manipulatorem, irracjonalnym socjopatą grającym na złych emocjach narodu upokorzonego klęską w I wojnie światowej... i nawet w obliczu nacierającej Armii Czerwonej trwonił możliwości swego kraju na bezsensowne projekty, które nadawały się tylko na pokaz.
Słynny przykład gigantomanii Hitlera - "Krążownik lądowy" P-1000 Ratte |
święto NSDAP - ołtarze nowego ładu |
Agnieszka Krawczyk oparła "Noc Zimowego Przesilenia" właśnie na tym aspekcie historii III Rzeszy.
Akcja rozpoczyna się jeszcze przed wojną ale rozwija się w okupowanym w Krakowie. Detektyw Załuski - prawnik, niedoszły adwokat i specjalista od ścigania oszustów - ma odnaleźć zaginionego jasnowidza... znanego z odnajdywania zaginionych osób.
Zamiast niego znajduje... kolejnych zaginionych, trop unikatowego starodruku i coraz bardziej irracjonalne (i niebezpieczne) powiązania między ludźmi i przepowiedniami. Sam pomysł jest lekko surrealistyczny i zakrawa na żart - ale ten żart pływa we krwi ofiar a w tej sytuacji warto dłużej pomyśleć nad jego sensem, bo kpina pozbawiona śmieszności odsłania zazwyczaj drugie dno.
Nowy Ład i usuwanie starego świata |
Krakau jest tworem nowym, sztucznym, niebezpiecznym dla dawnych mieszkańców, zrywającym z tradycją i burzącym wszystko, czym żył Kraków.
Poprzez to nowe miasto idziemy wraz z detektywem – znawcą i koneserem tego dawniejszego Krakowa.
Jako krakus z wyboru dobrze znam ulice i miejsca, w których toczy się akcja, rozpoznawałem prawie każdy zakamarek. Pewnie dlatego Krakau raził mnie swoją obcością i wrogością.
Ta wrogość miasta pozwala odczuć, czym była okupacja na co dzień, czym miał być dla Polaków nowy wspaniały świat według Adolfa Hitlera.
Czy da się zauważyć i zrozumieć tę część opowieści nie będąc zakochanym w tradycjonalistycznym mieście? Nie wiem. Trzeba spróbować.
Interesująco wygląda metoda śledcza Załuskiego. Dla celów śledztwa zadaje kłopotliwe pytania niebezpiecznym ludziom, pojawia się w miejscach, w których bardzo łatwo go zauważyć i zdemaskować, osoby poszkodowane udają, że nic się nie stało... Do tego w okupowanym Krakowie wielu ludzi go rozpoznaje, po ulicach krążą setki kapusiów, zaś rozwiązywana zagadka co chwilę prowadzi do niemieckich tajnych służb i to tych najbardziej niebezpiecznych. Nie ma dostępu do normalnego laboratorium śledczego. Nie może badać śladów materialnych. Świadkowie nie chcą rozmawiać. Pytanie informatorów ściąga niebezpieczne zainteresowanie ze strony gestapo i SD. Pozostaje mu właściwie tylko własna dedukcja. Redukcja środków dochodzeniowych do umysłu detektywa niesamowicie wciąga w akcję i czyni "Noc Zimowego Przesilenia" znakomitym kryminałem.
Ordnung muss sein - procesja wyznawców. |
Tryumf ducha po germańsku |
Bohater - pragmatyczny detektyw Załuski, tytułowany wciąż mecenasem - gra w kotka i myszkę z tajemnicą. Jak się okazało - większą niż przypuszczał ale też okrutniejszą i bardziej pozbawioną sensu, niż jakiekolwiek wyłudzenie czy pospolite zabójstwo. Wciąż udaje mu się o krok wyprzedzić wroga, mimo że do ostatniej chwili nie ustalił, z czym właściwie walczy. Czy ktokolwiek poza jasnowidzami i niby-religijnymi szaleńcami wiedział, o co chodzi? Na to pytanie autorka nie daje nam odpowiedzi. Zaangażowanie się w sprawę polskiego (i brytyjskiego) wywiadu nadaje Tajemnicy realny wymiar - ale w natłoku wydarzeń sama Tajemnica wymknęła się zarówno detektywowi, jak czytelnikom.
O jaką stawkę grano - nie wiadomo. Rozumieli to być może jasnowidze, ale wypowiadali się na ten temat tak mętnie, jak zawsze. Może każdy grał we własną grę nie przejmując się resztą. Coś takiego sugeruje postępująca w powieści metamorfoza Załuskiego, który stopniowo coraz bardziej angażował się w sprawę, nawet wtedy, gdy zlecenie przestało go obowiązywać... Chociaż w ostatecznym rachunku nie osiągnął własnych celów, to jednak odegrał kluczową rolę we wszystkich innych starciach - tyle tylko, że nie ogarniał znaczenia wydarzeń. Surrealistyczny i mroczny nastrój całej powieści sprawia, że tym łatwiej uwierzyć w toczącą się walkę Dobra ze Złem. A zarówno Zło jak i Dobro pozostają Tajemnicą. Ostatecznie staranne wymieszanie gatunków przez Agnieszkę Krawczyk dało nam ciekawą i uniwersalną przypowieść o ponadczasowym wymiarze, taką, której sens każdy powinien odczytywać po swojemu.
O jaką stawkę grano - nie wiadomo. Rozumieli to być może jasnowidze, ale wypowiadali się na ten temat tak mętnie, jak zawsze. Może każdy grał we własną grę nie przejmując się resztą. Coś takiego sugeruje postępująca w powieści metamorfoza Załuskiego, który stopniowo coraz bardziej angażował się w sprawę, nawet wtedy, gdy zlecenie przestało go obowiązywać... Chociaż w ostatecznym rachunku nie osiągnął własnych celów, to jednak odegrał kluczową rolę we wszystkich innych starciach - tyle tylko, że nie ogarniał znaczenia wydarzeń. Surrealistyczny i mroczny nastrój całej powieści sprawia, że tym łatwiej uwierzyć w toczącą się walkę Dobra ze Złem. A zarówno Zło jak i Dobro pozostają Tajemnicą. Ostatecznie staranne wymieszanie gatunków przez Agnieszkę Krawczyk dało nam ciekawą i uniwersalną przypowieść o ponadczasowym wymiarze, taką, której sens każdy powinien odczytywać po swojemu.
Warto zmierzyć się z nią przynajmniej kilka razy.
(Piotr Olszówka)
Świetnie Pan pisze. Najlepsza recenzja - a właściwie recenzjo-analiza - "Nocy" jaka jest dostępna w Sieci.
OdpowiedzUsuń