Było ich tak dużo, były tak piękne, że każda z nich zasługuje na wspomnienie, ale skupię się na kilku najciekawszych. Nadal stoją na półkach i od czasu do czasu do nich sięgam.
Kto z nas nie pamięta Pana Kleksa Jana Brzechwy? Uwielbiałam całą serię i wracałam do niej co jakiś czas. Alojzy Bąbel i jego trzecia noga, pan Lewkonik i jego kwiatowa rodzina, szpak Mateusz, Adaś Niezgódka.
Niemniej lubiłam Profesora Gąbkę i Szpiega w Krainie Deszczowców. Nie tylko czytać, ale także oglądać. Mistrza Bartolliniego herbu Zielona Pietruszka, też chyba każdy pamięta.
„Joachim Lis detektyw dyplomowany”, to klasyka kryminału dla dzieci. Uwielbiam Joachima i do dzisiaj się z nim nie rozstaję.
Ale gdy byłam bardzo małym dzieckiem najbardziej kochałam opowieści „O krakowskim kocie” Hanny Januszewskiej przepięknie zilustrowane przez Jana Marcina Szancera.
Kot ten:
„Włóczył się po dachach wielu,
Od Sukiennic - do Wawelu.
Tu – z czujności drwiąc strażników,
W głębie wsuwał się dymników
I kominem z nich wyszedłszy
Patrzył, jak król Zygmunt Pierwszy
Drzemie w krześle po wieczerzy,
A przed królem na talerzu
Leżą wielce smaczne kąski:
Pasztet, ser, salceson włoski.
Kot podchodził, Kocią łapą
Lekko but królewski drapał,
A że szelma był i śmiałek
Mruczał:
- Królu, daj kawałek.”
Wspaniała książka dla dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz