Będąc dzieckiem, czytałam bardzo dużo i miałam wiele ukochanych książek, z których większość zachowałam do dziś, zarówno w pamięci, jak i na półce. Nadal stoją tam, między innymi: wszystkie tomy „Mary Poppins”, „Akademia pana Kleksa”, „Pinokio” z ilustracjami Szancera, „Alicja w Krainie Czarów”, „Gałka od łóżka”, najróżniejsze zbiory baśni, kilka części „Pana Samochodzika”, liczne książki Arkadego Fiedlera na czele z „Orinoko”. Najbardziej lubiłam książki z atmosferą magii, tajemnicy i przygody. Prawie tak samo jak dziś Jednak przedstawić Państwu chciałabym tę oto książeczkę, bo i ukochana, dla mnie wręcz kultowa, zaczytana do granic możliwości (nadal do niej wracam), ale też powszechnie zapomniana – a zasługuje na pamięć: „Diament Mohuna” Johna Meade Faulknera, z cudnymi ilustracjami Stanisława Rozwadowskiego. Morze, okręty, rybackie miasteczka, oberże przemytników, upiorne krypty, zamorskie podróże i skarby, zagadka i dreszcz emocji. Cudowny język, fragmenty dawnych pieśni, przyśpiewek i poezji, przemycone w treści. Do dziś brzmi mi w uszach fragment starej szanty:
[…] hej ho! na umrzyka skrzyni
tkwi butelka rumu
hej ho! reszte czort uczyni
i butelka rumu!
Wszystkie dzieciaki powinny mieć szansę zapoznania się z tą cudowną historią. Może jakiś wydawca w końcu ją wznowi?...
Sama bym chyba kupiła, bo moja odziedziczona staruszka z 1964 roku już się rozpada. Byle tylko z oryginalnymi ilustracjami
(Anna Klejzerowicz)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz