niedziela, 24 sierpnia 2014

JANET EVANOVICH "STEPHANIE PLUM: NAJLEPSZA JEDENASTKA"

JANET EVANOVICH "STEPHANIE PLUM: NAJLEPSZA JEDENASTKA" ***

KSIĄŻKA PRZEKAZANA PRZEZ WYDAWNICTWO FABRYKA SŁÓW

Stephanie Plum ma ogólny życiowy kryzys. Zawodowy, osobisty i rodzinny. Postanawia zmienić swoje życie: pracę, relacje z obydwoma facetami, przestać być ofiarą ataków, skończyć z ciągłymi eksplozjami samochodów i nigdy więcej nie wpadać w śmieci. Rzuca robotę w doprowadzaniu zbiegów i szuka nowej, bardziej cywilizowanej posady, którą jej matka będzie mogła zaakceptować. I dlatego osiąga zwiększoną ilość wybuchów w swoim życiu, dalsze komplikacje układów między nią, Morellim i Komandosem a jej matka dostaje szału w związku z eksplozjami, podpaleniami i ślubem drugiej córki. Dużo humoru, akcja zaskakuje i jak zwykle czytanie dostarcza sporo przyjemności.
Janet Evanovich trzyma wysoki poziom rozrywkowy a mnie przyszło do głowy trochę przemyśleń na temat cyklu powieści o uroczej ale niezbyt profesjonalnej łowczyni nagród... i doszedłem do wniosku, że w tej serii jest coś więcej niż tylko zabawa kryminalną intrygą.
Po pierwsze autorka mistrzowsko zachowała równowagę między tym, co w kryminałach się powtarza a tym, co oryginalne. Są takie gatunki powieści, których sukces zależy od tego, czy czytelnik znajdzie w nich coś swojskiego i znanego. Niektóre bestsellerowe romanse skomponowano do tego stopnia schematycznie, że trzeba się wysilić, żeby znaleźć różnicę między jednym a drugim dziełem tego samego autora - a jednak znajdują miliony czytelników. Wielu literaturoznawców zastanawia się, jak to możliwe mimo braku oryginalności, a tymczasem sukces takich książek bierze się właśnie z braku oryginalności: stąd, że czytelnicy znajdują dokładnie to, czego się spodziewają, tam, gdzie sobie życzą.
Tak naprawdę bardzo niewielu ludzi lubi zupełne niespodzianki, większość ceni je sobie najwyżej jako małą domieszkę dla smaku: bez przesady z językowymi eksperymentami, bez przesady z egzotycznym światem i nieznanymi sytuacjami. Bez szaleństw z Nieznanym.
Janet Evanovich na wiele sposobów wykorzystuje tę potrzebę: opowiada o zwyczajnej dziewczynie z sąsiedztwa, która wcale nie szuka przygód, raczej sposobu na opłacenie rachunków a w dalszej perspektywie: na poukładanie sobie życia, które powinno się toczyć według dobrze znanych reguł a mimo to zaskakuje.
Zachowania równowagi między niezwykłą akcją a codziennością wymaga pewnej dojrzałości pisarskiej, umiejętności obserwowania... ale też przede wszystkim pewnej konsekwentnej wizji współczesnego świata. A to ostatnie wykracza daleko poza możliwości przeciętnych autorów literatury rozrywkowej, występuje u  ścisłej czołówki wybitnych twórców, nawet jeśli piszą rzeczy zabawne.
Komedia nie jest gatunkiem gorszym
Przygody Stephanie nie dotyczą ratowania świata, poszukiwania Gwiazdy Śmierci zakopanej w tajnej bazie US Army czy stumetrowego urządzenia do przelania kasy z całego świata na własne konto, tylko spraw drobnych przestępców (od średnich jest Komandos i Morelli, wielcy są nieuchwytni). To się może zdarzyć każdemu - bo i rejon działania jest taki, jak setki innych amerykańskich osiedli... i pod wieloma względami podobny do wielu średniej wielkości europejskich miast.
W tym zwyczajnym świecie zwyczajni ludzie mają niezwykłe tajemnice, które czasami wychodzą na jaw. Akcja powieści dzieje się prawie że w okolicach domu większości czytelników. W całej tej swojskości autorka umieszcza akcję gwałtowną, pełną zwrotów, nieoczekiwanych wydarzeń, realnych niebezpieczeństw ale czytanie przypomina podglądanie sąsiada.
Czyż trzeba lepszej pożywki dla zaangażowania w lekturę niż nasze pospolite wścibstwo?
Evanovich jest geniuszem, jeśli idzie o ulokowanie akcji.
To samo można powiedzieć o bohaterach: językiem precyzyjnym i dosadnym charakteryzuje ich, umieszcza w szufladkach z naszymi czytelniczymi oczekiwaniami, po to by potem systematycznie dodawać im barw i głębi. Pół-bóg i superman Komandos na przestrzeni kolejnych części serii systematycznie schodzi z piedestału i odsłania swoje tajemnice... i ten proces jest równie ciekawy, jak wszystkie śledztwa prowadzone przez Stephanie Plum, do tego znakomicie zgrany z rozwojem samej Stephanie jako bohaterki.
Bohaterowie drugiego i trzeciego planu mają charakterystyczne rysy, dzięki którym zostają w pamięci i nie zlewają się w bezosobowy tłum, przeciwnie: nadają każdej kolejnej powieści niepowtarzalny charakter. Bardzo cenię sobie takie powieści, w których każda postać nadaje się do cytowania w stosownej życiowej sytuacji.
"Najlepsza jedenastka" pod tym względem nie odbiega od pozostałych części. Demoniczna właścicielka pralni, zbrojna w pistolet maszynowy Mama Macaroni i jej pieprzyk-mutant, mogą się przyśnić każdemu, komu zdaje się, że ma upierdliwego szefa. Swoją drogą, miałem kilku szefów- psychopatów a jednak żaden z nich nie dorównał Mamie Macaroni. Ozdobą tomu jest też Lula w roli samodzielnego łowcy nagród... Lula, która żyje własną wyobraźnią, udziela porad z zakresu odchudzania, nigdy nie używa paralizatora dwa razy w ten sam sposób i nigdy nie umie złapać zbiega... przyjmuje posadę Morellisitterki, kiedy Joe Morelli ma złamaną nogę... Stiva, grabarz doskonały i organizator życia towarzyskiego w Grajdole oraz cała galeria ludzi z sąsiedztwa.
Zarówno pierwszo- jak i drugoplanowe postaci u Evanovich przykuwają uwagę i są czymś więcej niż wypełnieniem tła. Zaludniają świat mały ale pełen intensywnych relacji międzyludzkich, kipiący emocjami, osobowościami i problemami.
Dokładnie to samo można powiedzieć o skomplikowanym i burzliwym związku bohaterki i Joe Morellego. Rozciągnięty na całą serię romans głównych bohaterów, pełen kłótni, wojen podjazdowych, okresów pokoju przeplatanych starciami to niemal osobna powieść w powieściach. W tym wszystkim Stephanie i Morelli powoli uczą się siebie nawzajem, stopniowo budują swój związek i z wolna tworzą podstawę do wspólnego życia... lecząc przy okazji rozmaite rany, jakie odnieśli dawniej. Co ciekawe – oboje mają potężną blokadę, gdy przychodzi do rozmowy o ich uczuciach, radzą sobie z nią stosując różne dziwaczne strategie opisane przez autorkę z wnikliwością i humorem, zamiast rozmawiać - gwałtownie zrywają, po to by odkryć, że powody do zerwania są mniej ważne niż ich wzajemna tęsknota za sobą...
Mało który specjalista od tej tematyki potrafi równie ciekawie opowiedzieć historię związku między kobietą i mężczyzną, jak robi to autorka rozrywkowych kryminałów, Janet Evanovich.
No i do tego jest jeszcze cała warstwa obyczajowa - znakomicie przerysowany portret małej przytulnej dzielnicy w mieście średniej wielkości, z obyczajowością, plotkami, więzami rodzinnymi i rytuałami. Dzielnica, której nazwę Dominika Repeczko świetnie przetłumaczyła jako Grajdół, to miejsce opresyjnie opiekuńcze, zapewniające niemal religijne ciepło domowego ogniska i miażdżące każdego, kto na włos wychyli się poza obowiązujące zwyczaje.
Cały cykl "Stephanie Plum" ma zdumiewająco wiele starannie opowiedzianych wątków, świetnie rozegranych sytuacji i zależności między bohaterami. Warto czytać kolejno wszystkie powieści, bo dzięki temu otrzymujemy o wiele więcej niż tylko zabawną powieść przygodową - tak się składa, że właściwie cały cykl stanowi jedną w miarę spójną powieść w epizodach, w której wątki kryminale zamknięte w poszczególnych tomach stanowią tylko część - ważną ale nie jedyną.
Być może jest to całkiem nowa formuła powieści, idealna dla czasów, w których książkę pochłania się w jeden wieczór i następnego dnia szuka nowej opowieści o tych samych bohaterach.
Evanovich po mistrzowsku operuje kontrastem, przeskakuje od scen komicznych do brutalnych i krwawych... I potrafi zadbać, by zbrodnia i okrucieństwo nie wyglądały ani trochę sympatycznie, by czarny charakter budził strach a nie sympatię.
Jakoś tak uparcie przychodzi mi na myśl przykład Szekspira, który stosował podobne zasady opowiadania. Tak, wiem, przesadzam. Ale nie bez powodu. Pamiętam wciąż, że Szekspir był geniuszem, który wynalazł całkiem nową metodę mieszania klasycznych stylów w jednej opowieści a Evanovich jest tylko zdolnym uczniem największego dramaturga wszech czasów.... ale tak zdolni uczniowie nie zdarzają się często.
Ale to wszystko uświadomiłem sobie dopiero po tym, jak przestałem się śmiać ze starcia Babci Belli i Babci Mazurowej. Kto zna te dwie starsze panie, ten wie, czego się spodziewać... a i tak będzie zaskoczony.

(POL)

1 komentarz:

  1. A już o tylu miesięcy oszukuje się ... sięgnę po tę serię i co nadal jeszcze nie zapolowałam na faceta :)

    OdpowiedzUsuń