Jak wiadomo, pisarze nie zawsze mogą mieć urlop, więc tegoroczne wakacje spędziłam na dość intensywnej pracy, kończąc jedną książkę i jednocześnie zbierając materiały do kolejnej. Na szczęście mieszkam niemal w środku lasu, kontakt z przyrodą mam więc zapewniony. Spacery, od czasu do czasu ognisko z przyjaciółmi, lektura w ogrodzie - to mi musiało wystarczyć. W tym roku w szczególny sposób obchodziłam także okrągłą rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, ponieważ zaangażowałam się w temat także zawodowo, pracując wcześniej nad nad "Listem z powstania". Ale na tym nie koniec… Moje tegoroczne wakacje to także butelka ze smoczkiem. I tu mniej przyjemna strona sezonu ogórkowego.
Otóż dzielni miejscowi chłopcy przynieśli nam w pudełku maleńkiego kociego noworodka, porzuconego w krzakach przez jakąś bezduszną osobę. Kociak był na tyle mały i bezbronny, że nie poradziłby sobie samodzielnie, a dzieciaki równie bezradne – cóż więc niby mogliśmy zrobić? Karmimy oseska Jesienią maluch będzie szukał dobrego domku… jakby kto pytał. O doglądaniu reszty czworonożnego stada w naszym ogrodzie nawet nie wspomnę, bo to akurat mamy przez okrągły rok. Ale wiecie co? I tak żal mi odchodzącego lata. Niech wraca jak najszybciej!
Pozdrawiam serdecznie Czytelników.
Ania Klejzerowicz
Ania Klejzerowicz
Jestem pani fanką <3 uwielbiam pani styl pisania. ;) pozdrawiam. Klaudia.
OdpowiedzUsuń