Spojrzałem
na podłogę. W tej samej chwili Pumiasta wskoczyła mi na nogi.
Nauczony doświadczeniem wiedziałem, że od tej chwili może się
wydarzyć wszystko... może za wyjątkiem spokojnego czytania. Z
lekką rezygnacją spojrzałem w szmaragdowe oczy.
-
Drzemiesz? - zapytała.
-
Nie. Pracuję.
- Akurat. - spojrzała na mnie z wyższością, jakbym najzwyczajniej w świecie próbował ją oszukać. No, odkąd się pojawiła, to z pracą faktycznie będzie kiepsko.
-
Akurat tak, chociaż z tobą to może się już nie udać. -
wyjaśniłem bez wielkiej nadziei na przekonanie kotki.
Przespacerowała po mnie, minęła książkę i "przypadkowo"
strąciła notes na podłogę. Spojrzała mi w oczy z bliska.
-
Według mnie, to coś udajesz, żeby się przespać. Ale słabo
udajesz. I źle się zabierasz do rzeczy.
-
Kiedy to stałaś się specjalistą od pracy?
-
A co to takiego? - kocie oczy powiększyły się do rozmiarów
dwuzłotówki - Zresztą... nieważne.
Podreptała
po mnie wzdłuż i wszerz, okręciła się, przejechała mi ogonem po
oczach.
-
A nie mówiłam? Już zamykasz oczy!
Kłopot
z kotami polega na tym, że zawsze mają rację. I to nie jest
sarkazm. One po prostu obserwują i wiedzą więcej od nas. Mimo
wszystko otworzyłem powieki. Książka dawno spadła na bok - nie da
się czytać z kotem jako zakładką. Pumianna tymczasem deptała mi
po brzuchu.
-
Znowu mnie leczysz?
Powiedziała
to kocica, która nie wysiedzi sama pół godziny i wszędzie łazi
za nami jak uzależniona. Pumowa arogancja ma zapewne czemuś
służyć... może dodaje jej pewności siebie? Ale czy Kot, który
ujeździł psa, potrzebuje więcej pewności siebie? Koty są
tajemnicą dla ludzi, a kocie kobiety na zawsze będą tajemnicą dla
wszystkich facetów, nie tylko tych na czterech łapach.
-
No to co robisz? - zapytałem
-
Prześpię się trochę. Ty i tak nie robisz nic ważnego.
No
jasne. Nie pamiętam, żeby Kot przyznał, że jakaś ludzka czynność
jest ważniejsza od Jego drzemki.
Usiadła
i rozpoczęła Staranne Lizanie Własnej Łapki Przedniej - z
zaangażowaniem zasługującym na pisanie z wielkiej litery.
Postanowiłem
powalczyć o prawo do pracy.
-
Robię coś ważnego. Czytanie to część mojego zawodu.
Położyła
mi łapkę na ustach. Spojrzała z góry.
-
Drzemka jest częścią MOJEGO zawodu. Ważną.
Poczekałem
chwilę. Zabrała puchatą kończynę i znowu zaczęła ją lizać.
-
No to się zdrzemnij. Możesz spać na mnie, jak chcesz, nie muszę
się bardzo ruszać przy czytaniu.
-
Czyżby? - złoto-zielone oczy zaświeciły o parę centymetrów od
mojej twarzy. - Przecież ty nie możesz głupich dwunastu godzin
wytrzymać bez ruchu... jak mam na tobie drzemać?
-
Możesz się zwinąć, wsadzić nos w ogon i spać.
Spojrzała
tak, że ciarki mi przeszły po plecach.
-
CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ? ŻE TO TYLE?
-
Jak dla mnie tak to właśnie wygląda...
Chyba
nie mogłem zrobić niczego więcej, żeby stracić twarz.
Położyła
mi się na klacie, wyciągnięta tak, żeby zablokować moje ręce.
Westchnęła... co brzmiało jak skrzyżowanie zipnięcia i odgłosów parowozu.
-
Okej... chyba muszę wytłumaczyć ci podstawy... chociaż to chyba
strata czasu... ale koty mają pewne obowiązki wobec świata.
Widziałem
tylko jedno stworzenie lekceważące pojęcie obowiązku bardziej niż
Pumiasta... i to też był kot. Musze przyznać, że zaintrygowała
mnie swoją zapowiedzią. Zamieniłem się w słuch. Książki,
notesy, recenzje i praca itd zeszły sobie nie tyle na plan dalszy,
co na podłogę ale w starciu z Pumianną i tak nie miały wielkich
szans.
-
Po pierwsze: czas. - spojrzała w okno oceniając porę.
-
Zauważyłem, że śpisz cały czas. - zaryzykowałem.
-
Uważaj, jak wyjdziesz z domu, bo z takim zauważaniem pies cię przejedzie. - odparowała - Spać trzeba we właściwej porze. Nie możesz
spać, kiedy na parapecie siedzi gołąb, jak Nana wróci ze spaceru
i przyniesie wiadomości na futrze, jak okno jest otwarte... Jeśli
chcesz się zdrzemnąć - musisz wybrać moment, kiedy nic cię nie
obudzi i nie masz nic do roboty. To nie może być noc, bo noc jest
do łażenia po dziurach a nie do drzemki. Właściwie... - Puma
spojrzała w okno z wyrazem pewnego zamyślenia - nie ma prostej
recepty na odpowiedni czas. To trzeba wyczuć. Ale żeby wyczuwać -
trzeba trenować codziennie przez wiele godzin.
To
przynajmniej wyjaśnia, dlaczego Puma przesypia większość czasu:
trenuje drzemkę wyczynową... Wykład brzmiał coraz ciekawiej.
-
Niezależnie od wyczucia chwili... wiesz, to się nazywa "timing"...
- pouczyła mnie - musisz opanować odruchowe i precyzyjne chwytanie
koordynat astronomicznych.
No
ładnie. Kocica-astronom mi się trafiła...
-
Możesz to wyjaśnić? - zapytałem - Nie wiem, co mają wspólnego
gwiazdy ze spaniem, poza tym, że jak się je widzi, to trzeba iść
spać.
Znowu
dostałem spojrzenie pełne politowania.
-
Koordynaty astronomiczne to położenie względem gwiazd. Na
przykład: słońca. Musisz kłaść się tak, żeby grzało futerko
jak najdłużej ale nie świeciło w oczy. No i masz to robić dobrze
przez sen. Nie można się budzić co sześć godzin tylko dlatego,
że słońce poszło sobie dalej.
-
Nie mam futra.
Przez
chwilę leżała na boku i lizała sobie brzuszek, jak się okazało:
żeby uporządkować futerko, myśli i wykład.
-
Kolejna rzecz, to ułożenie. Jak się źle położysz to plecy bolą.
Robiło
się ciekawie... często budzę się jak połamany, może dowiem się
jak Koty osiągają tę swoją słynną elastyczność. Tym razem
Pumianna zaczęła demonstrować: wstała i pokazywała co i jak.
-
Przede wszystkim nie kładź się nigdy na rzeczach wypukłych, bo
sobie plecy rozciągniesz. Szukaj dołków. - usiadła mi na brzuchu,
gdzie z racji mojej pozycji miałem dołek. Wpasowała się od
pierwszego razu i kontynuowała - Jak chcesz myśleć przez sen, to
układasz się z głową podpartą wyżej, ale nie przyciskaj łapek.
Jeśli bolą cię kości albo spuchniesz od pogody, kładź się z
głową niżej. Kiedy po prostu chcesz sobie podrzemać dla sztuki i
wprawy, zwiń się w kłębek. Układasz się okręcając, żeby
ułożyć futerko wzdłuż włosa, bo inaczej uwiera. Nigdy nie
wypuszczaj ogonka, bo cię byle co obudzi. Ogonek ma być przy nosie,
ewentualnie przy policzkach. A łapki trzeba trzymać razem.
Korciło
mnie, żeby zapytać, jak spać, jeśli się nie ma ogonka... ale według kociej teorii to chyba niemożliwe.
Przemaszerowała
mi na nogi. Udeptała koc i wyciągnęła się wygodnie patrząc mi w
oczy.
-
W tym wszystkim nie wolno pominąć kwestii kompozycyjnych.
-
Masz wyglądać słodko i elegancko, bo inaczej każdy cię obudzi
przy byle okazji. Trzeba spać tak, żeby budzenie cię wyglądało
jak świętokradztwo. No i...
Urwała
w pół słowa. Z sypialni dobiegło znajome szuranie pazurami po
parkiecie. Przyszła Nana, która najwyraźniej postanowiła zmienić
łóżeczko, ale po drodze ucieszyła się na nasz widok.
Nanułkowa
radość objawia się tak, jak zwykle u psów: lizaniem. Liznęła
mnie w rękę po czym z rozmachem przejechała różowym językiem po
Pumowej łopatce, policzku, nosie, oku, uchu i czubku głowy. Kotka
omal nie udławiła się językiem. A Nanusia z radości wsadziła w
nią nos, bo przyjemnie wsadza się nos w ciepłe, miękkie kocie
futerko... A ponieważ zrobiła to z entuzjazmem - Pumiasta spadła
mi z kolan na fotel.
-
Co robicie? - zapytała psina merdając powitalnie.
-
Rozmawiamy o drzemce. - wyjaśniłem drapiąc ją po uszach.
-
O! Fajnie! - ucieszyła się Nanka. Temat spania idealnie odpowiada
jej zainteresowaniom.
-
Ja to robię tak... - oświadczyła, po czym przewróciła się na
bok, wsadziła nos w koc i zasnęła.
Piotr Olszówka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz