czwartek, 18 grudnia 2014

Roberto Citino: "Niemcy bronią się przed Polską" **



KSIĄŻKA DOSTARCZONA PRZEZ INSTYTUT WYDAWNICZY ERICA

Trudno nam sobie to dzisiaj wyobrazić ale był taki moment, gdy Niemcy żyli w strachu przed potężnym uderzeniem wojsk polskich kilkakrotnie przewyższającym ich możliwości obrony. Niemcy właśnie przegrali wielką próbę sił znaną jako pierwsza wojna światowa. Tylko kapitulacja uchroniła ich przed wtargnięciem zwycięskich armii ale musieli przyjąć traktat wersalski, którego nigdy nie nazywali inaczej jak "haniebnym traktatem".
Pod groźbą tysięcy czołgów Ententy zostali zmuszeni do zniszczenia lub oddania samolotów bojowych, czołgów, samochodów pancernych i floty wojennej. Ich armia została zredukowana do 100 tys. żołnierzy, co oznaczało w praktyce demilitaryzację. Nałożono ciężkie reparacje wojenne na niemiecka gospodarkę. A na dokładkę seria powstań oderwała od Niemiec Wielkopolskę i pokaźną część Śląska, co kraj osłabiony wojną pozbawiło kilku procent ludności i ćwierci przemysłu ciężkiego i wydobywczego.
W tym samym czasie rozpadały się Austro - Węgry, owocując kilkunastoma państwami narodowymi.
Polska, która zadała Niemcom nieoczekiwanie silny cios, o włos wygrała wojnę z państwem Lenina niosącym swój system polityczny na Zachód. Wcześniej odebrała Litwie Wilno oskrzydlając przy okazji Prusy Wschodnie. Na drodze dyplomatycznej wywalczyła sobie pewne uprawnienia w Gdańsku a w 1926 roku rozpoczęła budowę nowoczesnego portu handlowego i wojennego w Gdyni... i zainstalowała na Helu potężną bazę wojskową (we wrześniu 1939 Bateria im. Heliodora Laskowskiego stoczyła pojedynek z pancernikiem "Schlesvig-Holstein", co pokazuje jasno, że Hel bardzo łatwo mógł zablokować port w Gdańsku).

Wszystko to są fakty, ale jakoś nigdy nie patrzyłem na nie w ten sposób. Nawykowo przyjmowałem, że po I wojnie światowej Polska walczyła o swoje, o rzeczy zabrane jej przez zaborców zaś Niemcy starali się utrzymać to, co nam odebrali przemocą dawno temu. I chociaż zdawałem sobie sprawę np., że Śląsk oddzielił się od Polski w średniowieczu a jeśli Niemcy go komuś zabrali - to co najwyżej dziedzicom królów czeskich... to jednak poprzez pryzmat doświadczeń II wojny nie potrafię pamiętać jak wyglądał świat zaraz po pierwszej ani jak Niemcy patrzyli na swojego nowego, ekspansywnego i szybko zbrojącego się sąsiada.

Już samo to doświadczenie z własną wiedzą historyczną sprawia, że po książkę Roberta Citino warto sięgnąć. Właściwie powinna to być lektura może nie obowiązkowa ale na pewno uzupełniająca podręczniki.
Naturalnie "Niemcy zbroją się przed Polską" ma sporo wad - głównie tę, że autor jest raczej historykiem wojskowości niemieckiej a o polskiej chyba jednak wie niewiele. Niemniej reprezentuje spojrzenie z zewnątrz, które zawsze jest niezwykle cenne - bo nie ulega naszym narodowym uwikłaniom.
Ta orientacja na Niemcy jest jednak wbrew pozorom zaletą. W Polsce na ich przedwojenne działania patrzyliśmy zawsze z pewną przesadą: byle betonowe pudełko w polu wywoływało dyplomatyczną interwencję w sprawie nielegalnych zbrojeń niemieckich... po wojnie zaś każdy propagandowy i dyplomatyczny materiał braliśmy za szczerą prawdę, zapominając, jakiemu celowi służą takie rzeczy. Tymczasem wiele budowli, które nasza dyplomacja przedstawiała jako linie umocnień, zdaniem zagranicznych ekspertów, wcale nie przychylnych Niemcom, była byle czym, obiektami słabymi, łatwymi do wykrycia i zniszczenia a do tego w niekorzystnym miejscu.
Książkę prof. Citino wypełniają właśnie takie kwestie, porównanie potencjałów zbrojeniowych, jakości armii, metod szkolenia i zadań, oraz co najciekawsze: gier wojennych prowadzonych w niemieckim Sztabie Generalnym zakładających różne metody polskiej agresji na Niemcy... i metody obrony. Z gier tych najczęściej wynikał ten sam wniosek: nie ta siła ognia, skuteczna obrona przed polską armią jest niemożliwa.

Im dłużej czytałem, tym bardziej uświadamiałem sobie, że przed II wojną nie tylko niemieckie dowództwo i rząd patrzył z lękiem na Polskę. Całe społeczeństwo żyło w ustawicznym lęku. Efektem tego lęku i powojennej traumy było oczekiwanie na Wodza, który przywróci Niemcom poczucie bezpieczeństwa. A okazjonalnie te emocje rozładowywały się w bestialskich napadach na Polaków - nawet aktorów teatralnych... Hitler nie spadł Niemcom z księżyca. Oni bardzo potrzebowali jego obietnic.

Książka Roberta Citino otwiera oczy szeroko na wiele spraw. Przede wszystkim pomaga zrozumieć czym są modne ostatnio koncepcje wspólnego polsko-niemieckiego ataku na państwo Stalina i jakie były szanse na wspólną defiladę w Moskwie: otóż snucie takich wizji jako realnej możliwości świadczy o całkowitej niewiedzy na temat nastrojów w Niemczech przed drugą wojną światową. Niemcy prędzej poszliby na układ z diabłem niż z Polską. To dlatego nie próbowali u nas formować rządu kolaborantów i ochoczo eksperymentowali z wyniszczeniem całego naszego narodu zaraz po Żydach.
Pozwala również pojąć, dlaczego Polska nie poradziła sobie z Wielkim Kryzysem tak szybko jak Niemcy: powodem była armia. Niemcom wolno było posiadać armię małą, słabą i dalece niewystarczającą... ale taka armia jest tania. Polska mogła mieć każdą, na jaka nas było stać - ale potrzebowaliśmy floty zdolnej do starcia z Flotą Bałtycką ZSRR, licznego lotnictwa, broni pancernej, piechoty i artylerii... i to w ilościach starczających zarówno na osłabione Niemcy (którym aż do 1937 roku mogliśmy niemal bez strat odebrać np. Prusy Wschodnie) jak i na zbrojący się i potężny ZSRR. Półmilionowa armia, jaką utrzymywaliśmy w okresie pokoju (a z której nie mógł zrezygnować kraj pomiędzy Niemcami i Rosją), pochłaniała ogromne kwoty w kraju, który miał potencjał gospodarczy kilkakrotnie mniejszy od dowolnego z dwóch niebezpiecznych sąsiadów.
A zarówno dla Niemców jak i Stalina odwet za upokorzenia z początku lat 20-tych był sprawą symboliczna i ambicjonalną.

Rozpisuję się tu o własnych przemyśleniach nad książką "Niemcy zbroją się przed Polską" - a przecież każdy z tej książki wyciągnie inne wnioski.
Rzecz w tym, że jest to książka szalenie inspirująca do myślenia, ukazująca nam problemy z naszej historii oczami człowieka, który Polskę traktuje obojętnie... czyli tak, jak pół Europy.
Warto zafundować sobie takie spojrzenie i warto też zapoznać się z tym, co Roberta Citino fascynowało najbardziej i co stanowi zasadnicza treść jego książki: powstanie koncepcji wojny manewrowej i błyskawicznej w sytuacji, gdy armia jest mała. I prawdę powiedziawszy - mnie też to fascynuje, bo Citino pokazał, jak Niemcy odkryli metodę walki, która w końcu XVI w Rzeczypospolitej przyczyniła się do stworzenia husarii.

Tak, im dłużej o tym myślę, tym więcej pożytków widzę z przeczytania "Niemcy bronią się przed Polską"

(POL)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz